Trudne dzieciństwo

TrudneDziecinstwoKiedy borykamy się z różnymi problemami emocjonalnymi, najczęściej składamy je na karb trudnych doświadczeń wyniesionych z dzieciństwa. Mówimy wówczas, że nie potrafimy inaczej, bo przeżyliśmy bolesne historie i to one sprawiają, że dzisiaj nie radzimy sobie ze stresem, pracą lub związkiem. Psychologia potwierdza, że nie uzdrowione wzorce z okresu wczesnej młodości mogą wpływać na nasze postrzeganie świata, a także na reakcje. Jednak warto wiedzieć, że to, co wydarzyło się kiedyś, nie musi pozostawiać trwałych blizn. Doskonałym przykładem jest życie Karoliny.

Karolina urodziła się w rodzinie lekarzy, jako drugie, dużo młodsze dziecko. Od początku była źle traktowana przez rodziców i przez siostrę, która nie lubiła jej za sam fakt istnienia. Zapewne i za to, że była młodsza, wymagała opieki , płakała po nocach. Joanna często musiała wyręczać zapracowaną matkę i karmić malutką, kołysać, przewijać. Żadne dziecko tego nie lubi. A szczególnie ambitna dwunastolatka, która chce mieć same piątki w szkole, a oprócz tego pobawić się z koleżankami na podwórku.Tato – profesor, zajęty praca naukową, nie interesował się córkami w ogóle. Mama dziewczynek była osobą niezwykle wymagającą. W domu panował rygor i surowe zasady zachowania. Dzieci nie odzywały się nie pytane, miały przydzielone swoje obowiązki, z których były starannie rozliczane. Nie słyszały nigdy dobrego słowa, ponieważ w tym domu dzieci chwalone nigdy nie były – to mogłoby źle wpłynąć na ich rozwój. Nie dostawały też od matki wsparcia, ponieważ uważała ona, że życia uczy najlepiej dyscyplina, razy wymierzane pasem, stanie w kącie oraz inne kary.

Kiedy Karolinka podrosła, okazała się niezwykle wrażliwym i magicznym dzieckiem. Widziała duszki, tęczową aurę wokół ludzkich ciał. Natomiast nie interesowała ją zupełnie matematyka i przedmioty ścisłe. Mama lekarka była oburzona tym faktem. Często powtarzała córce:- Ty jesteś głupia! Nie ma żadnych duchów! Co za nieznośna dziewucha! Do lekcji się przyłóż!Karolinka przestała mówić o tym, co widzi, by nie narażać się na krzyki i wyzwiska. Stała się cicha i milcząca. Była mądrą dziewczynką i mogłaby mieć same piątki, ale lęk i wycofanie często nie pozwalały jej na swobodne zachowanie w szkole, także w czasie odpowiedzi przy tablicy.

Któregoś dnia kolega w czasie lekcji szarpał ją za warkocz. Nie umiała zaprotestować, nie umiała też się bronić, kiedy nauczycielka, widząc ruch w okolicy jej ławki, krzyknęła:- Karolina, przeszkadzasz w lekcji! Marsz do kąta!Dziewczynka ze łzami w oczach posłusznie poszła odbyć niezasłużoną karę. Odtąd często brała na siebie winy innych ludzi. Czuła się gorsza i niepotrzebna.

Joanna skończyła studia medyczne i rozpoczęła prace lekarza. Jednocześnie otworzyła przewód doktorski i pisała pracę naukową. Stała się prawą ręką matki, która doceniała zaangażowanie i ambicje starszej córki. Kiedy Karolina zdała maturę, matka za nią zdecydowała o dalszych losach młodej kobiety:- Idź na AWF. To w sam raz dla Ciebie.- Mamo, ja myślałam o psychologii…- Jesteś za głupia! Nie dostaniesz się tam, nigdy w życiu. Czy ty wiesz, jaką trzeba mieć wiedzę, żeby zdać egzamin?!- Mamo, ja wiem, rozumiem. Poradzę sobie.- Słuchaj matki – wtrąciła się Joanna – ona chce dla ciebie jak najlepiej. Jesteś za głupia, nie dasz sobie rady na psychologii.Karolina schyliła pokornie głowę i złożyła podanie zgodnie z matczynym życzeniem.

Był to jednak ostatni raz, kiedy dała sobą kierować. Studia ukończyła śpiewająco i bez wysiłku. W ich trakcie poznała wspaniałego chłopaka i szybko wyszła za mąż, żegnana przez matkę westchnieniami ulgi. Potem już jej życie potoczyło się zupełnie normalnie. U boku mądrego człowieka nieco odzyskała wiarę w siebie. Odżyła i osiągnęła kilka zawodowych sukcesów, które całkowicie uniezależniły ją od niechętnej matki i zazdrosnej siostry. Wspólnie z mężem wybudowali dom i żyli w dostatku. Prowadzili firmę, która przynosiła nie tylko pieniądze, ale również sympatie licznych klientów. Wychowali dwoje dzieci. Karolina starała się dawać im wsparcie, którego sama nie dostała nigdy od swojej mamy. Na bazie negatywnego przykładu własnego dzieciństwa, stała się wspaniałą matką – rozumiejącą, kochającą, cierpliwą.Kiedy dzieci podrosły, Karolina zajęła się również psychologią, która od zawsze ją fascynowała. Zaczęła czytać odpowiednie podręczniki. Rozpoznała w sobie wszystkie kompleksy i postanowiła, że nauczy się, jak być asertywną, pewną siebie, silną kobietą. Zrealizowała swoje założenia, ponieważ wbrew opiniom matki i siostry, była zarówno mądra, jak i pracowita. Cierpliwie wykonywała ćwiczenia, medytowała, spacerowała – jednocześnie pracując i dbając o dom. Któregoś dnia zapisała się na kurs coachingu, potem na kurs komunikacji , wreszcie na szkolenie z zakresu doradztwa życiowego. Nadrabiała stracone lata, wracając do tego, co zawsze było jej pasją.Dzisiaj Karolina jest wspaniałym pełnym ciepła doradcą życiowym. Robi Reiki, stawia karty, prowadzi warsztaty. Przede wszystkim jednak uczy miłości, do wszystkiego, co żyje. Jest istotą o pięknej duszy, która pochyla się nad każdym biednym żyjątkiem, która potrafi zrozumieć każdego zagubionego człowieka. Z ogromna tolerancją patrzy na innych. Niczego i nikogo nie krytykuje. Nie interesuje się pieniędzmi i niewiele ich potrzebuje. Może właśnie dlatego, nigdy jej ich nie brakuje. Z miłością opiekuje się schorowaną matką i niedołężną siostrą, które nadal na nią psioczą, chociaż coraz cieńszym i słabszym głosem. Karolina nie przejmuje się ich gadaniem. Patrzy pobłażliwie i uśmiecha się wyrozumiale. Jest szczęśliwa.

Jest także przykładem, że zawsze, niezależnie od poziomu z jakiego startujemy, możemy ułożyć sobie życie zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Jesteśmy w stanie przekodować najtrudniejsze wzorce i brak wsparcia, czy też wręcz najgorsza krytykę ze strony rodziców. Chociaż na pewno łatwiej jest osiągnąć sukces takim osobom, które były w dzieciństwie kochane, wspierane i chwalone, których samoocena jest na wysokim poziomie, to każdy z nas może – podobnie jak Karolina – zmienić wszystkie złe wspomnienia na swój osobisty wzorzec szczęścia.

Bogusława M. Andrzejewska

Dodaj komentarz