Kamila miała zdecydowanie dość palenia. Każdego dnia jej włosy i odzież były przesiąknięte dymem, a cera wyglądała coraz gorzej. Próbowała wielokrotnie pozbyć się nałogu. Z rozmachem wyrzucała paczkę do muszli sedesowej i energicznie spuszczała wodę. Godzinę później biegła do całodobowych delikatesów i kupowała świeże opakowanie.
– Nie mogę. Po prostu nie mogę rzucić – żaliła się przyjaciółce. Basia ze zrozumieniem kiwała głową i milczała. Któregoś dnia jednak nie wytrzymała i powiedziała:
Ty byś chciała mieć wszystko od reki. Szast-prast i problem z głowy. Czasami trzeba inaczej, po troszkę.
– Co to znaczy „po troszkę”? Albo się pali, albo nie.- Niekoniecznie. A próbowałaś codziennie palić o jednego mniej? Teoretycznie po dwudziestu dniach masz z głowy paczkę. Kamila przestała palić, choć sposób wyjścia z nałogu trudno nazwać rzuceniem. To był długotrwały proces. Co cztery dni zmniejszała ilość wypalanych papierosów o jeden. W czasie, kiedy zaplanowana dzienna dawka wynosiła tylko 3 sztuki, z pomocą plasterka nikotynowego bezboleśnie pożegnała się z paleniem.
Metoda drobnych kroków jest znana nie od dzisiaj. Stare przysłowie powiada: Wolniej jedziesz, dalej dojedziesz”. Stopniowanie działania pozwala nam na przyzwyczajenie się do zachodzącej zmiany. Pozostawia czas na adaptację nowego sposobu egzystencji: bez papierosów, z aktywnym bieganiem, z nowa dietą lub w nowym miejscu. Unikamy dzięki temu szoku nieuchronnie towarzyszącemu każdej gwałtownej zmianie trybu życia i funkcjonowania.
Zmiana czasem boli. Szczególnie wtedy, kiedy jest gwałtowna. Boimy się odejścia od tego, co dobrze znane i wpadnięcia w wir zupełnie nam nieznanego życia. Ileż to razy rezygnujemy z korzystnych okazji, bo wiążą się… nie, nie z ryzykiem! Jedynie ze zmianą. Z odejściem z ulubionego fotela, rezygnacją z codziennie oglądanego widoku i dobrze znanych twarzy sąsiadów. Boimy się przeprowadzki, boimy się zmiany pracy, a jeszcze bardziej boimy się… diety, ćwiczeń fizycznych, systematycznej pracy.Jest to nasza biologiczna cecha. Dążymy do stanu stałego, bo ono daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wolimy dobrze znaną ulubiona pieczarę niż willę na Majorce. Jeśli zdecydujemy się pieczarę swoją porzucić, bywa to okupione wielkim stresem i nieprzespanymi nocami. Cóż z tego, ze willa jest cudna i komfortowa. Jest inna. Jest obca – a więc niebezpieczna. Tak funkcjonujemy oparci na bazie podświadomości. I dobre zmiany w życiu zawdzięczamy wyłącznie odwadze zmierzenia się z takim wyzwaniem.
A jednak można bez stresu. Taki sens nosi w sobie modna ostatnio metoda nazywana „kaizen” – z japońskiego: „dobra zmiana”. Jest to nowoczesna filozoficzna strategia zarządzania firmą, która na stałe weszła do japońskiej kultury biznesowej. Polega ona na stopniowym działaniu – krok po kroczku – z unikaniem wszelkiej rewolucji i stresu. Szuka się rozwiązań łagodnych, powolnych, dzięki którym człowiek – a także firma, przedsiębiorstwo – nie przechodzi szoku. Specjaliści od tej metody twierdzą, że to pewnego rodzaju filozofia życia i działania: skoncentrować się na problemach, kiedy jeszcze są małe i niepozorne, zamiast czekać, aż urosną i będą trudne do rozwiązania.
Wielu terapeutów stosuje metodę drobnych kroków w leczeniu niektórych fobii. Oswajanie lęku jest w wielu wypadkach skuteczniejsze niż szokujące zmuszanie się do zaakceptowania czegoś, co wywołuje wstręt i strach.Monika od dziecka bała się pająków. Po ślubie zamieszkała w blokowisku dużego miasta. Straszne włochate stwory pojawiały się tylko od czasu do czasu, wypełzając z ciemnych katów rzadko odkurzanego mieszkania. Jednak kiedy wraz z mężem wybudowali sobie uroczy domek na wsi, postanowiła poddać się terapii, by moc spokojnie cieszyć się urokami sielskiego życia. Zgodnie z zaleceniami najpierw oglądała zdjęcia pająków – każdego dnia więcej i trochę dłużej. Potem przyglądała się małym pajączkom z daleka, następnie z bliska, by w końcu stanąć oko w oko z ptasznikiem. Spotkanie zakończyło się sukcesem: nikt nikogo nie zjadł i nikt nie zemdlał. A Monika oswojona z tymi jadowitymi owadami wybrała się któregoś dnia na zoologiczna wystawę i pozwoliła, aby kilkucentymetrowy pająk swobodnie spacerował jej po ramieniu.
We współczesnym coachingu metoda drobnych kroków też odnajdzie swoje miejsce. Zaczynamy od wybierania sobie małych i łatwych do osiągnięcia celów. Nie stresują nas, nie powodują wewnętrznego napięcia i lęku, ze się nie uda. Zatem wygrywamy. Każdy osiągnięty cel powinien zostać nagrodzony – to podnosi poczucie własnej wartości i zwiększa wiarę we własne możliwości. Stopniowo podnosimy poprzeczkę, aż w którymś momencie niepostrzeżenie sięgamy sukcesu, o którym nawet nam się nie śniło. A wszystko to łatwo, lekko i radośnie…
Bogusława M. Andrzejewska