Rzeczywistości Podziałów

RzeczywistoscPodzialowRodząc się, pojawiliśmy się w rzeczywistości, kompletnie dla nas nowej. Różne są dociekania na temat tego, co wcześniej oglądała dusza, która ma wstąpić w ciało, ale nie trzeba przenikać zaświatów, żeby stwierdzić, iż dziecko uczy się wszystkiego od nowa. Nauka też zapanuje nad jego życiem, bowiem każda dziedzina, od opanowania własnego ciała, aż do poznania ducha, wymagać będzie gromadzenia doświadczeń. Czyż to nie najważniejsze zadanie naszego życia – doświadczanie?

Właśnie narodził się mój synek. On też pomógł mi spostrzec na nowo, pewne własności świata, w którym żyję. Mianowicie jego prostotę. Świat mojego maleńkiego dziecka, to teraz same nowości i oswajanie się z nimi, nieporadne ruchy, ćwiczone co dzień, by były coraz pewniejsze. To przyzwyczajanie się do światła, ciemności, do odgłosów, do wiatru… dla niego wszystko jest nowe. Co zatem było wcześniej?

Czy chrześcijanie, czy buddyści, czy hinduiści, nie ważne jak różnie patrzący na pochodzenie duszy, wszyscy przecież zgadzają się z tym, że dusza wstępuje w ciało. Zostańmy na tym etapie. Mamy więc nowość we wszystkim, z czym styka się „nowy” człowiek. Co przychodzi dalej? Otóż, spostrzeżenia typu: głodny-syty, cicho-głośno, ciepło-zimno itd. Jest to dualność rzeczywistości. To podstawowy atrybut świata w jakim żyje się w ciele. Później przychodzi jeszcze większa złożoność, ale to już nie jest nam tak potrzebne, by się tym zajmować. Tak więc, rzeczywistość wita nowością i rozróżnieniami, przeciwieństwami. Co mamy z tym zrobić? Mamy tego doświadczać.

I zadajmy sobie teraz pytanie, czy to nie jest proste, czy jest w tym jakaś wielka filozofia? Na pewno nie, na pierwszy „rzut myśli”. Co więc sprawia, że nasze codzienne życie jest takie skomplikowane? Gdzie podziała się ciekawość dziecka i chęć zaspokojenia podstawowych potrzeb, pozwalających żyć i poznawać? Oczywiście nie sugeruję tu, że cywilizacja i mnogość jej kreacji są niepotrzebne, przeciwnie, kreacja wzmaga ciekawość i pozwala rozumieć coraz więcej, ale my dziś nie tworzymy jedynie, by spokojnie żyć i uczyć się swojego świata. Zaczęliśmy swoje narzędzia wykorzystywać do wielu innych celów, poza eksploracją i podtrzymywaniem egzystencji, ba (!), w międzyczasie wciągnęło nas niszczenie i eksperymentowanie z życiem innych ludzi. Czy to jest również zbędne? Uważam, że nie do końca. Otóż, dziecko, które dotknie gorącego czajnika szybko przekonuje się, jakie to uczucie i zaprzestaje eksperymentowania z gorącymi przedmiotami, kiedy zaś potem uderzy kolegę, zostaje skarcone i również dostaje wyraźny sygnał, że taki sposób doświadczania świata, nie przynosi wiele radości. Szuka więc sposobów, by życie wciąż było odkrywaniem, ale, by jednocześnie dawało radość i zadowolenie. To jest naturalna droga eksploracji życia. Dlaczego naturalna? Nie wiele dalej poszły na tej drodze inne zwierzęta ziemskie. Człowiek jednak posunął się w tej materii o wiele dalej niż dziecko, a w pewnym momencie zaczął swoje dzieci uczyć, jak z pomocą metod przemocy, odnosić korzyści i nie być karconym! To już jest coś ponad przyrodę. Pewnie niejeden z Was powie, że przecież zwierzęta zabijają, organizują walki plemienne itd., ale czy jesteśmy w stanie ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że jest w ich działaniach jakiś ułamek czystej chęci zabawy kosztem innego osobnika, kosztem nawet jego śmierci, że takie działanie może być pozbawione pobudek instynktownych, takich jak potrzeba zdobycia pokarmu, względów samicy, czy obrony terytorium. Trudno jednoznacznie odnaleźć w życiu przyrody, czystą chęć znęcania się nad innymi, z powodu własnych niezrozumiałych impulsów. Przyroda jest ogromnie różnorodna, bogata w formy życia, zorganizowana w niebywałą złożoność powiązań między organizmami, czego my ludzie, jeszcze, ani w pełni nie poznaliśmy, ani w pełni nie nauczyliśmy się szanować. Wreszcie, kiedy przyszliśmy na ten świat, był nam całkiem obcy…

Przenieśmy teraz powyższe rozważania na poziom subtelniejszy, wykorzystując go, jako prostą bazę odniesień, do procesów odbywających się w świadomości, która przecież operuje w środowisku życia ciała.

Świadomość przybyła, by poznawać, doświadczać. Przybyła, by uczyć się tworzyć za pomocą zdobytej wiedzy. Jakie inne cele (w ich najbardziej pierwotnym znaczeniu) mogą posiadać głębszy sens i logiczne ukierunkowanie? Jest jeszcze miłość, owszem, ta Miłość przez „M” ale znowu, nie będziemy się również nią tu zajmować, przynajmniej na razie.

Tak więc, jesteśmy w świecie, gdzie czekają na nas doświadczenia przyjemne i złe, trudna i łatwa nauka, a poza tym, wszystko, co trzeba, by żyć w ciele. Natura podziałów i kontrastów jest naszym naturalnym środowiskiem życia. Oparta na tej naturze rzeczywistość jest nam dana, by poznawać siebie poprzez fragmentaryczność, nierównowagę i jej poszukiwanie, przez indywidualność, ewolucję energii świadomości, która prowadzi ciągłą ekspansję ogarniając coraz pełniej swój świat. Jest w tym wszystkim wspaniała właściwość, która daje nam możliwość uzyskiwania wiedzy o istocie życia, bez względu na miejsce urodzenia, status i wrodzone możliwości. Pomyślisz o tym, że przecież nauka pochłania pieniądze, wymaga zdobycia możliwości docierania do źródeł wiedzy… Owszem, ale ta nauka, jest językiem opisującym przede wszystkim twory ludzkie, to ogromnie rozbudowany system wiedzy o świecie i jego właściwościach, stawiający w swym centrum człowieka. Natomiast prawdziwą wartość zdaje się posiadać wiedza, której żaden uniwersytet nie zawarł w swoim programie.

Usuń z centrum swojej świadomości siebie i popatrz na wszechświat, jako jedyną całość, przypomnij sobie, że to Ty pojawiłeś się we Wszechświecie, a nie on w Tobie. Kiedy potem zdasz sobie sprawę z tego, że jesteś odpowiedzialny za to, co tworzysz w tej rzeczywistości, oraz, że przez swoje działania oddziałujesz na każdą inną istotę noszącą życie, zrozumiesz, gdzie zaginęła prostota życia.

Z centrum świadomości pojedynczego człowieka zniknął już dawno wszechświat, Bóg, multiuniwersum, jedyna rzeczywistość, całość, jakkolwiek nazwiesz to, w czym wyłoniłeś się jako człowiek. Zrozumiesz, że pierwotne dążenie, do tego, by poznawać wszystko to, co Cię otacza, wszystko, co zastajesz rodząc się w ciele, zastąpiono sztucznymi wytworami, narzędziami, które jedynie miały ułatwiać egzystencję ciała, miały służyć przyspieszaniu ekspansji świadomości. Wszystkim nazwijmy tu samą rzeczywistość, wszystkie możliwości ekspresji życia, naturę ciała i umysłu, wszystko, co tak naprawdę nie jest mierzalne. Czy możesz wyrazić w liczbach nadzieję, zmierzyć siłę wiary, stworzyć uniwersalną skalę pomiaru siły ciekawości? Czy dasz radę wyjaśnić innemu człowiekowi, ile miłości otrzymałeś od matki? Jak zobrazujesz na papierze swoją pasję, tak, by każdy poczuł to, co Ty, jak zapiszesz trwałym śladem wagę cierpienia, jakie odczuwasz, kiedy współczujesz innym z powodu ich tragedii?

Czy nie są to energie ludzkie, najbardziej naturalne w świecie? Dlaczego empatia i sztuka dzielenia się radością nie są dziś najpowszechniejszymi dziedzinami nauki. Kształtują one nasze życie, z największą przecież mocą, a są przy tym tak pospolite, że nie zwraca się na nie większej uwagi, czasem tylko tłumacząc nimi, to, czego nie da się wyjaśnić dysfunkcjami cielesności.

Punkt zogniskowania świadomości został oddalony od naszej najgłębszej natury. Przesunięto go na wytwory zewnętrzne, zaczynając od ciała i sprawiając, że ludzkość szczyci się tym, co zbudowała ze swoich pierwszych, dziecięcych klocków. Zapomniano, że celem było poznawanie sił napędzających tę istotę, która przyszła na świat i otrzymała ciało, które umożliwiło jej poznawanie tego świata. Istota w środku, została przysłonięta wszystkim bardziej namacalnym, w co łatwiej było uwierzyć, kiedy już ludzie zapomnieli, że ich prawdziwa natura nie pochodzi z ciała. Tak, doszliśmy do obrazu świata, który obudował świadomość życia wytworami z tej samej materii, co ciało. A ciało przecież zostało nam dane. Na początku było tak obce, że musieliśmy się długo przyzwyczajać do niego, całymi dniami leżąc bezwiednie i niezgrabnie machając nogami i rękami, wydając z siebie niezrozumiałe dla nikogo dźwięki. Nawet oddech, zaczął się dopiero wtedy, kiedy nasze ciało stało się gotowe, do samodzielnego życia, czyli wtedy, kiedy odczuliśmy wyraźnie pierwsze objawy oddzielenia, wejścia w rzeczywistość, jako indywidualna istota. Narodziny były końcem wchodzenia w świat kontrastów, podziałów, z których pierwszym było poznanie, że Ja Jestem i są też inni (mama, tata…). Od tego pierwszego podziału, szybko przechodziliśmy do innych, docierając przez lata do rozpoznania siebie, jako obywatela, zwolennika, oportunistę, osobowość, numer ubezpieczenia, cząstkę statystyk. W którym momencie udało się zapomnieć, że to wszystko, to nie JA?

Teraz więc zapytajmy, czy to źle, że są narody, języki, konstytucje, różnice rasowe, upodobania polityczne, systemy urzędnicze, walka o władzę, trendy i rynki gospodarcze…?Uważam, że nie, ponieważ, to tylko większa ilość możliwości, większa ilość klocków, którymi można budować w umyśle obrazek swojego rozumienia świata. Sęk w tym, żeby nie zapomnieć, że to, czym dysponujemy w życiu nie jest nami!Sęk w tym, żeby nie dać się zabijać za symbole, skojarzenia, barwy rozpoznawcze, przynależność wywołaną okolicznościami urodzenia, czy miejscem zamieszkania, za poglądy, których nabyliśmy w ciągu życia… bo to wszystko, to nie MY! To wszystko odnaleźliśmy już po wejściu duszy w ciało, to dekoracja, która ułatwia rozpoznawanie swojego położenia, ułatwia panowanie nad swoją rzeczywistością, przynajmniej powinna ułatwiać… chociaż w szerszym ujęciu jesteśmy jedną uniwersalną energią.

Jednak skupmy się na czymś innym. Skoro jest nam dane tyle wytworów z tej samej gliny, co i nasze ciało, które dla naszej duszy jednak są czymś zgoła odmiennym, niż ona sama w swej istocie, to na ile to wszystko cenić. Przyszliśmy by się uczyć, doświadczać, a nauczyliśmy się wierzyć w wyimaginowaną wartość rzeczy. Przyszliśmy rozwijać swoją zdolność kreacji w materii, a materię postawiliśmy ponad cele, jakim ma ona służyć. Przyszliśmy nie posiadając niczego, a uwierzyliśmy, że jesteśmy warci tyle, ile uda nam się zgromadzić. Przyszliśmy wreszcie wszyscy tacy sami, jako dusze w ciele, a ciało dziś przysłoniło widok na duszę. Dokąd zmierzamy?

Łukasz „Tauril” Michewicz

Dodaj komentarz