Sam fakt, że mechanizmy, którymi rządzi się manifestacja, faktycznie mają cudowny charakter, nie oznacza, że muszą być tajemnicze i w rzeczy samej takie nie są. Zajrzyjmy za zasłonę czasu i przestrzeni, by uświadomić sobie, że w zasadzie wszystkie niewidzialne mechanizmy powodujące zmianę programujemy po naszej stronie zasłony. Innymi słowy, zobaczymy, że pod wpływem naszych świadomych myśli, słów i czynów Wszechświat (czy też „magia życia”) dosłownie przejmuje pałeczkę, wykonując niezliczone, nieprzewidywalne i zadziwiające „cuda”, dzięki którym twoje myśli stają się w końcu rzeczami.
PROGRAMOWANIE „JAK”
Nasze mózgi są o wiele za małe (bez obrazy), by ogarnąć wszystkie niewidzialne zawiłości sprawiające, że manifestacja dochodzi do skutku. Mamy jednak pełną i absolutną kontrolę nad tym, jaki rezultat końcowy wybierzemy. Innymi słowy, możemy całkowicie panować nad własnymi myślami i tym, na czym je koncentrujemy. I właśnie to uruchamia mechanizmy manifestacji, obraca niewidzialne tryby i dokonuje wszelkich obliczeń i innych rzeczy niezbędnych, by powstała nowa manifestacja. To nasz rezultat końcowy każe siłom rządzącym Wszechświatem obmyślić kwestię „jak”, a dopóki mamy określony cel i podejmujemy działania w ogólnym kierunku jego urzeczywistnienia, cały Wszechświat będzie wprawiany w ruch na nasze skinienie. To tak, jak gdybyś wypożyczał lub kupował film. Masz pełną kontrolę nad wyborem tytułu. W jednej chwili możesz zmienić zdanie. Możesz określić gatunek czy też to, jakich aktorów chcesz zobaczyć, ale nie masz wpływu na dialogi i zwroty akcji i to właśnie z tego powodu ludzie zazwyczaj oglądają filmy! Podobnie w czasie i przestrzeni możesz wybrać gatunek, typ pojawiających się postaci oraz ogólny charakter scen, gdyż możesz w pełni kontrolować te wszystkie kwestie. Natomiast sposób, w jaki się one zjawią i w jaki zostaną zapakowane i złączone ze sobą, pozostaje poza naszą zdolnością pojmowania, możemy jedynie zjawić się tam, gdzie trzeba, i tego doświadczyć. Chcę przez to powiedzieć, że mimo iż nad „jak” mamy niewielką kontrolę, lub nie mamy jej wcale, to mamy pełną władzę nad wyborem rezultatu końcowego, który to „jak” wprawi dla nas w ruch. Musimy stworzyć w myślach obraz tego, czego chcielibyśmy doświadczyć „na zewnątrz”, i trzymać się go, mimo że fizyczny świat nie będzie początkowo zdradzał żadnych widocznych modyfikacji, tak by zmiany te mogły w końcu zajść. Zrozumienie tego wszystkiego da ci wreszcie cierpliwość i pewność siebie niezbędne, by zacząć cieszyć się podróżą (i oczekiwaniem), pozwalając uniwersalnym prawom odegrać swoją rolę, niezależnie jak długo będzie to trwało. Dlaczego akurat wypadek samochodowy? Po głowie chodzić ci może teraz następujące pytanie: „Rany, dlaczego doszło do tego wypadku? Taki był Twój rezultat końcowy? To właśnie o tym myślałeś?”.
PRZYCZYNA
Zawsze gdy na swojej ścieżce natrafiasz niespodziewanie na coś, co wydaje się „niewyobrażalne”, oznacza to kolejny etap drogi wiodącej w miejsce, o którym myślałeś. Warto to powtórzyć: za każdym razem gdy doświadczasz czegoś niewyobrażalnego, jest to stopień (lub środek) wiodący do miejsca istniejącego wcześniej w twoich myślach. Wypadek samochodowy miał kilka długoterminowych rezultatów końcowych, o których akurat myślałem i których osiągnięcie mogło okazać się najłatwiejsze właśnie z powodu tego incydentu. Napiszę o nich za chwilę. Żeby jednak nie było wątpliwości, wcale nie twierdzę, że w trakcie naszej podróży może się zdarzyć wszystko. Nie jesteśmy ofiarami przeznaczenia ani ślepego trafu. Wszystko, co nas spotyka, to efekt naszych myśli. Zdaję sobie sprawę, że do zilustrowania cudownych mechanizmów manifestacji wykorzystuję wypadek samochodowy, zamiast podzielić się którąś z moich bardziej ekscytujących historii na ich temat. Mam jednak ku temu dobry powód. Jeśli czytałeś książkę Świat nieograniczonych możliwości lub jeśli oglądałeś mój film pod tym samym tytułem wydany na płycie DVD, to pamiętasz, że opowiadałem w nich, jak pewnego razu założyłem album, do którego wklejałem zdjęcia egzotycznych miejsc, które chciałem w przyszłości odwiedzić. Następnie mówiłem o tym, jak dwa lata później niepozorny księgowy z Florydy (ja!), niespodziewanie znalazł się w hotelu Regent, położonym w dzielnicy Hongkongu Kowloon, gdzie patrzył przez dwupiętrowe okna z lustrzanego szkła i podziwiał dokładnie ten sam widok wyspy, na której leży miasto, jak ten, który dwa lata wcześniej wkleił do swojego albumu. Mogłem podzielić się tą historią, zamiast opowiadać o wypadku samochodowym. Mogłem też wspomnieć o tym, jak zapewniłem sobie dostatek albo jak znajdowałem i sam organizowałem pracę, która dawała mi satysfakcję, o zagranicznych podróżach czy o miłości; jednak żadna z tych opowieści nie zilustrowałaby tak dobrze wpływu, jaki na nasze sprawy ma Wszechświat, jak ta o wypadku! Historia ta pozwala ci w mgnieniu oka pojąć, jak wielką różnicę między pozornym błogostanem a pozorną katastrofą robi jedna dziesiąta sekundy. Zdajesz sobie następnie sprawę, że w twoim życiu nie ma ani ułamka sekundy, w trakcie którego Wszechświat nie kontrolowałby i nie manipulował aktorami i okolicznościami, jakie cię spotykają, na podstawie twoich myśli, rezultatów końcowych i podejmowanych działań. Dzięki temu możesz zyskać wiarę w siebie, która doda ci skrzydeł, gdy zaczniesz celowo wykorzystywać swoją moc, ponieważ będziesz wiedział, że nigdy nie jesteś sam.
SKUTEK
Przypominam sobie co najmniej dwa rezultaty końcowe, które udało mi się osiągnąć dzięki wypadkowi. Po pierwsze, począwszy od osiemnastego, a kończąc na dwudziestym piątym roku życia, kiedy to zdarzył się wypadek, moje życie było pasmem imprez. Niemal każdego wieczora wybierałem się gdzieś ze znajomymi w poszukiwaniu rozrywki i „fajnych” ludzi. Zawsze bałem się, że coś mnie ominie, zostawałem więc do późna i wracałem do domu wyczerpany. A gdy o szóstej rano dzwonił budzik, żałowałem nocnej eskapady, zadając sobie pytanie: „Po co ja to robię? To nie ma sensu”. Gdy jednak nadciągał wieczór, znowu wybiegałem z domu, nie chcąc niczego przegapić. Wypadek, podczas którego otarłem się o śmierć, przerwał błędne koło zabawy do późna i porannych wyrzutów sumienia. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego zdarzenie to tak mnie zmieniło, ale nie miałem po nim najmniejszych problemów z oznajmieniem znajomym, że „dzisiaj sobie daruję”. Nawet w weekendy chętnie zostawałem w domu. Zostałem „wyleczony”. Osiągnąłem to, co chciałem – mój cel, mój rezultat końcowy: mogłem zostać w domu i porządnie się wyspać, nie mając nieustannie poczucia, że coś mnie ominęło albo że nie poznałem przez to kogoś fajnego. Jak na ironię, samochód, który przejechał na czerwonym świetle, wiózł księcia Abdullaha bin Abdulaziza al-Sauda, praprawnuka założyciela Arabii Saudyjskiej. Wszechświat osobliwie zinterpretował moją chęć obracania się wśród śmietanki towarzyskiej. Jaki jeszcze rezultat udało mi się osiągnąć dzięki wypadkowi? Nie żartowałem, pisząc, że gdy po zderzeniu siedziałem na krawężniku, poczułem się, jak gdyby potrącił mnie samochód, bo uświadomiłem sobie zniewalającą perfekcję, jakiej właśnie doświadczyłem. Przez całe życie (aż do tamtej chwili) miałem obsesję na punkcie zrozumienia natury naszej rzeczywistości, nieustannie dumając nad rządzącymi nią mechanizmami i łaknąc dalszej wiedzy – pragnąłem rozwikłać jej tajemnice i odkryć jej sekrety. Tak więc, w wyniku „wypadku” i strumienia myśli, który przepływał przez moją głowę, gdy siedziałem oszołomiony na krawężniku, życzenie to zostało spełnione. Naprawdę miałem okazję zajrzeć za zasłonę czasu i przestrzeni. W owej chwili zdałem sobie nagle sprawę, że skoro przypadki nie istnieją, to moje zderzenie z tym samochodem, przebiegające właśnie w taki sposób, mimo że fizycznie nie byłem w stanie dostrzec jego zbliżania się, wymagało niewyobrażalnie wręcz skomplikowanej choreografii!
Pytanie do ciebie
Możesz wierzyć albo nie wierzyć w przypadki. Jeśli w nie wątpisz, a podejrzewam, że tak właśnie jest, to wspomnij dowolną manifestację, która zaszła w twoim życiu, i zadaj sobie pytanie: „Jeśli nie stało się to przypadkiem, to jakie dokładnie mechanizmy sprawiły, że manifestacja ta mogła dojść do skutku?”. Z pewnością również ty dostrzeżesz, że manifestacja zaistniała w wyniku serii zdarzeń, które mogły zostać zaplanowane i wykonane jedynie w miejscu pozostającym poza zasięgiem zmysłów. A gdy wreszcie zauważysz to samodzielnie, zdasz sobie sprawę, że aby celowo zamanifestować zmianę w swoim życiu, musisz zacząć od wyobrażenia sobie rezultatu, a następnie fizycznie zjawić się we właściwym miejscu. Największym sekretem cudownych mechanizmów manifestacji jest to, że cel, który wizualizujemy w głowie, uruchamia fizyczne środki, włącznie z osobami i okolicznościami, prowadzące do swojego urzeczywistnienia. Jest to dokładne przeciwieństwo sposobu, w jaki cielesne zmysły interpretują wydarzenia i manifestacje. Myśli wymuszają zaistnienie okoliczności.
Fragment pochodzi z książki Mike’a Dooleya, Sztuka kreacji marzeń
Dla mnie wszechświat przygotował nieco inny scenariusz. Nie marzę o dziwach, cudach czy podróżach, za to mam okazję budzić się w środku nocy i obserwować przewijające się obrazy. Dziś były to szeregi cyfr, symboli i dziwnych urządzeń, których dotąd nie widziałam. Fascynujące zjawisko, szkoda, że nie wiem o co w tych manifestacjach chodzi.