Wieczne Światło w Drodze przez Wieczne Nieznane

wieczne-swiatloChciałbym podzielić się z Wami, moi spojrzeniem na pewne tematy, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że w dosyć krótkim tekście, za pomocą ograniczonych słów, postaram się wyrazić to, co dalece poza te słowa wykracza. Oczywiście jest to moje subiektywne spojrzenie. Można się z nim zgadzać lub nie, ale mam nadzieje, że dam przynajmniej trochę do myślenia.

Więc może zacznijmy… od początku, od tego skąd bierze się Dusza, a właściwie jej zalążek, który po prostu można nazwać Iskrą boża/pierwiastkiem boskim (w istocie od początku zawiera ona/on w sobie „całość” – oba pierwiastki, pełnie rzeczywistości)
Chcąc nie chcąc, w tym momencie, wyłania nam się problem nieskończoności. Jeżeli ta wieczna „Iskra Światła”, ma jakiś swój początek (nazwijmy go początkiem drogi) to jak może być wieczna, skoro ma jakiś początek?, a w związku z tym i koniec.
Ujmując to najprościej. Ta Iskra (czy każda inna) zawsze była, tylko nie zdawała sobie sprawy w jakikolwiek sposób, ze swej indywidualności. Nie była w jakikolwiek sposób samoświadomą, odrębną częścią od całości/wieczności. Więc zawsze była gdzieś w Bogu, czy polu powszechnym Boga, i dopiero moment pierwszego wyjścia/oddzielenia się, od tego boskiego pola, można nazwać początkiem nieskończonej drogi, jaka w tym momencie, przed nią się rozpościera.

Przed taką nieskończoną Iskrą Światła, stoi nieskończona/odwieczna i nieznana ciemność. Nie jest ona, ani zła, ani dobra. Jest po prosty nieznanym do zbadania, ciemnością do rozjaśnienia. Iskra Światła też nie jest dobra ani zła, ona po prostu jest/istnieje. Pojęcie dobra i zła, czy dualizmu, zaczyna się dopiero wtedy, gdy ta jednorodna cząstka światła, zaczyna swoją podróż poprzez czasoprzestrzeń. Jednorodne bezczasowe światło, rozszczepia się/dzieli, i w czasoprzestrzeni poznaje tą ciemność, doświadcza nieznanego, aby po przerobieniu energetycznym wszystkich doświadczeń i informacji, emocjonalnych, uczuciowych, elektromagnetycznych, wrócić do Źródła i na nowo stać się jednością/całością. Proces ten, nie ma końca, ponieważ Iskra jest wieczna, a nieznana przestrzeń do odkrycia, także nie ma końca…więc nie ma początku i końca, jest tylko pierwszy krok każdej Iskry, jaki robi na progu nieskończoności, wychodząc z wiecznego Źródła (w którym zawsze była, i którego jest nieskończenie małą, niepowtarzalną fraktalną repliką) aby zawsze do niego wracać. W istocie wracać do samej siebie ,aby na nowo (szerzej, głębiej) pojmować siebie (i wszystko wokół) i odkrywać „kim jestem”.

W drodze tej, przechodzi przez wiele form i gęstości istnienia. (przyjmijmy, że tych gęstości jest siedem) Cykl po cyklu, osiąga kolejne poziomy oświecenia, samopoznania i pojęcia wszech rzeczywistości. Cykli tych jest nieskończenie wiele i są one sprzężone z wielkimi cyklami kosmicznymi, niejako są ich małymi fraktalnymi odbiciami/odwzorowaniami. Taki proces, czy cykl „przeróbki energetycznej”, w obrębie jednej Duszy, jest odzwierciedleniem większych cykli kosmicznych, galaktycznych, super galaktycznych, aż po oddech Brahmana włącznie, czyli wielkich cykli Wszechświata. Oczywiście taka Iskra, nie staje się od razu Duszą, która zaczyna wcielenia np: jako Człowiek. Przed nią jeszcze długa droga, poprzez światy minerałów (gęstość pierwsza) mikroorganizmów, roślin, zwierząt (gęstość druga) aż do rozpoczęcia wcieleń, jako bardziej złożona istota humanoidalna, jaką jest Człowiek (gęstość trzecia) lub jakakolwiek inna forma, czy rasa, bo Wszechświat jest wielki, a liczba form i możliwości jest nieskończona…

Więc dojdźmy już, do takiej dojrzałości owej boskiej cząstki, iż osiąga ona możliwość wcielania się w bardziej złożone formy, jak np: Człowiek na planecie Ziemia. Dusza, która zaczyna się wcielać, na takiej planecie, jest stosunkowo młoda, ale jak widać, sporo musiała przejść i doświadczyć w różnych „niższych” czy „mniejszych” formach czy gęstościach, aby tego dostąpić (właściwie są to miliardy lat, patrząc z perspektywy ziemskiej). Powiedzenie, że zwierzęta (czy inne „niższe” formy życia) to nasi „bracia mniejsi”, nabiera tu pełni znaczenia. Równie dobrze brzmi werset „cokolwiek uczyniliście, jednemu z tych najmniejszych braci moich, mnie uczyniliście”.

Dla takiej Duszy, która zaczyna swoje wcielenia na Ziemi, staje się ona swoistą planetą rodzinną czy rdzenną (urodzin jako Człowieka). Zanim osiągnie Ona status bardziej dojrzałej, musi przejść wiele wcieleń, na różnych kontynentach, w różnych krajach, nacjach i rasach. Doświadczyć biedy jak i bogactwa, bycia wiele razy kobieta jak i mężczyzną, odegrać wiele ról, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, w różnych historiach i odsłonach. Można to porównać do aktora (Dusza) który gra role w różnych filmach (życiach) aby poznawać, doświadczać , rozwijać się. Co ciekawe role negatywne (złe charaktery) potrafią być równie rozwijające i ciekawe jak i te pozytywne.Tutaj chodzi prawdę doświadczenia, uczenie się na błędach, szczerość wyciągania wniosków. Można powiedzieć, że nie ma złych ról, są tylko kiepscy aktorzy.

Z doświadczenia każdego życia Dusza/Duch wyciąga swoistą esencje. Staje się ona energetyczną „kroplą” w „wodzie” Duszy (choć równie dobrze, można użyć porównania „płomykiem w ogniu Duszy”) Tych kropel jest coraz więcej…z czasem (wciąż operujemy miliardami lat) energomagnetyczna przestrzeń Duszy, może przybierać rozmiary stawów, jezior, mórz, oceanów… Jedynym łącznikiem, trzymającym to wszystko w elektromagnetycznej kupie 🙂 jest oczywiście Miłość. Nie ma innej prawdy we Wszechświecie, ani większej siły, ponieważ jest to moc łączenia, jedności, jednorodności wiecznego Źródła.

Według mojej wiedzy taka Dusza, w warunkach ziemskich, potrzebuje około kilkuset wcieleń aby stać się Duszą dojrzałą, czy starą. Im Dusza starsza, tym ma coraz więcej wolnej woli, i swobody w poruszaniu się po Wszechświecie. Podlega ona także coraz mniej programom (egregorą) Dojrzałość Duszy powoduje , iż może ona pójść dalej, i zacząć wcielać się na innych planetach, systemach gwiezdnych, galaktykach (gęstość czwarta) Rodzima planeta staje się dla niej za mała, ale zawsze w sercu będzie ona dla niej czymś/kimś wyjątkowym, pierwszym domem. Nawet, jak tej Planety już nie będzie, to jej energetyczny ślad w tej Duszy będzie odciśnięty na wieczność. Dążę do tego, że starsi możemy być, lub jesteśmy, niż planety, gwiazdy czy galaktyki. Zbudowani z bardziej trwałych materiałów, mówię tu o substancji/esencji Duszy/Ducha, bo ciała są chwilowe i doczesne, a marzenia o nieśmiertelności cielesnej (w ciele) są jak dla mnie, niepotrzebnym wytworem cielesnych umysłów.

Taka stara Dusza, po wcieleniach w wielu systemach gwiezdnych czy galaktykach, nabiera coraz więcej mocy i jej „status kosmiczny” zmienia się i rośnie. Coraz więcej czasu (choć może nie jest to dobre słowo w tej sytuacji :)) spędza w świecie Ducha/Eteru, ponieważ rzeczywistość/gęstość „duchowa” staje się bardziej, jej naturalnym stanem istnienia. Wciela się coraz rzadziej (czasami jest to kilka wcieleń jednocześnie) a przerwy między wcieleniami są coraz dłuższe. Ze zwykłej Duszy, która do tej pory sama potrzebowała Opiekunów czy Aniołów, sama staje się takim Aniołem czy Opiekunem młodszych Dusz (gęstość czwarta/piąta) Pomaga, doświadcza i rozwija się w „świecie Ducha” (na tamtym świecie :)) jak i w wielu innych światach „materialnego” Wszechświata. Z czasem osiąga status Duszy Mistrzowskiej (gęstość piąta) swego rodzaju Przewodnika Duchowego czy Anioła starszego rangą, czyli Archanioła, Serafina, Cherubina itd. (Są to tylko ziemskie nazwy, próbujące oddać/określić pewien stan/poziom świadomości czy gęstości istnienia. Obecnie na Ziemi, jest stosunkowo wiele takich Dusz, bo czasy mamy wyjątkowe, ale o tym może innym razem).

Chciałby w tym momencie poruszyć jeszcze temat „rodzin Dusz”, ponieważ łączy się on fraktalnie z pewnymi kosmicznymi mechanizmami. W wyniku „reinkarnacyjnej” drogi Istnień, przez nieskończony kosmos, tworzą się tak zwane „rodziny Dusz”. Są to Dusze, które pasują do siebie energetycznie, i jednocześnie uzupełniają się. Zazwyczaj taka rodzina liczy od kilku, do kilkunastu Dusz (9 -12 ale oczywiście nie jest to regułą, i ta liczba może być większa, lub mniejsza) Wiek Dusz w obrębie danej rodziny, też może być różny, lub bardzo podobny, właściwie ilość kombinacji jest dowolna. Te Dusze często też „asystują” sobie przy wcieleniach. Polega to na tym, iż jedna lub kilka Dusz, z danej rodziny wciela się w jednym (lub kilku światach) a reszta „czuwa” nad nimi w zaświatach, pełni rolę ich Opiekunów. Dusze z jednej rodziny, często przeplatają się rolami w różnych życiach. Na przemiennie odgrywają role partnerów, matek, ojców, dzieci…ale czasami także antagonistów czy wrogów. Ostatecznie jednak im wyższa gęstość istnienia, tym związek i połączenie między takimi Duszami jest coraz większy i głębszy. Można właściwie powiedzieć, że pogłębianie/powiększanie mocy, zarówno istnienia jak i współistnienia (wzajemnego przenikania) jest odwiecznym sensem ewolucji każdej Duszy jak i wszystkich jednocześnie. Idąc dalej, bo oczywiście na tym nie koniec, wszak przecież końca nie ma… i ktokolwiek (lub wasz własny umysł) będzie mówił wam, o jakimś ostatecznym końcu, to po prostu, w to nie wierzcie… Więc idąc dalej (lecąc przez nieskończoność ? :)) taka Dusza nabiera, coraz więcej doświadczeń, kosmicznej mocy i wielkości. Coraz bardziej urzeczywistnia w sobie swój boski pierwiastek/boską iskrę. Staje się Bogiem, dla innych, młodszych Dusz (choć bycie Bogiem, to rzecz dosyć względna i umowna. Czy dla miliardów bakterii, wirusów czy innych mikroorganizmów, żyjących na naszych ciałach, każdy Człowiek nie jest już Bogiem? Czy wdech i wydech Człowieka, nie może być dla nich oddechem Brahmana?) Są to już Opiekunowie całych planet, systemów gwiezdnych, galaktyk i wielkich sektorów Wszechświata. Wielcy Programiści i Stworzyciele, wcielający się jako Awatary Boga np: Jezus czy Budda (gęstość szósta). Taka rodzina Dusz (Istot) z szóstej gęstości, pełni rolę wielkich Opiekunów i Stworzycieli planet i systemów gwiezdnych. Swą mocą, są w stanie objąć taka planetę energetycznie, stworzyć i pojąć jej początek i koniec, na przestrzeni milionów czy miliardów lat… czuwać nad ich rozwojem.

Jest jeszcze gęstość siódma, czyli Absolut, Rdzeń, Bóg, Źródło Najwyższe, Wszechświat. Nie chciałbym się zbytnio, o tym rozpisywać, bo była by to pewnie duża abstrakcja. Jednakże zaryzykuje stwierdzenie, że Byty z siódmej gęstości czy sam Wszechświat, jako jeden Byt, nie różni się w istocie, od każdej innej „Iskry Światła”. Nasz Wszechświat, to po prostu jedna z wielu Dusz, która w wyniku swojej odwiecznej drogi, nabrała tak kosmicznych czy wszechświatowych doświadczeń, mocy czy wymiarów.Wszechświatów jest wiele (jak i Dusz) Rodzina takich alternatywnych Wszechświatów, które wzajemnie się przenikają, to rodzina Dusz, która wyewoluowała do takich gęstości i wymiarów. Więc dla każdego z Nas, każdej „Iskry Światła”, nie ma granic rozwoju, poznawania, istnienia, współistnienia, wzajemnego przenikania, doświadczania…

Jeżeli nie ma jeszcze ósmej gęstości tego Wszechświata, to pewnie jest w planach, i kiedyś się wyłoni czy urzeczywistni. Może wtedy, osiągnie On pełną oktawę swojego rozwoju (harmonii, dźwięku?). Starałem się w tym krótkim tekście, zawrzeć jak najwięcej treści i idei, które najlepiej odczuć Sercem, czy w Duszy, bo ona jest fraktalnym odbiciem wszechrzeczy, wykraczającej daleko poza nasz ograniczony, intelektualny ziemski umysł, jak i słowa. Na koniec, chciałbym tylko, po raz kolejny dodać, nigdy nie wierzcie w koniec…

Namaste 🙂

Przemysław Bortnowski

Dodaj komentarz