To co zawarłem w tym artykule to luźne przemyślenia dotyczące mojej przeszłości, może wydać wam się to kontrowersyjne lub złe ale proszę was o otwarty umysł i odstawienie na chwilę swojego światopoglądu na bok. Nikt nie musi wierzyć w to co napisałem, ba nawet ja w to do końca nie wierze bo to było coś surrealistycznego.
Spróbujcie się doprowadzić kiedyś do takiego stanu gdzie jest wam wszystko jedno i macie zamiar skończyć ze sobą. Jeśli skończyliście to co mieliście do nauczenia w życiu to wam się uda, ale jeśli nie to nigdy się tak naprawdę się nie zabijecie, a to doświadczenie kiedy tego spróbowaliście będzie dla was potężnie wyzwalające ze wszystkich obaw przed śmiercią, a także ze wszystkiego czego w życiu się boicie. Naprawdę uważam, że nie możecie zginąć przed przeznaczonym wam czasem. Ponieważ to wasza wyższa jaźń zaprojektowała całe życie i na pewno nie będziecie w nim cierpieć chyba, że jesteście masochistami i to lubicie.:) Znam wiele osób, które próbowały na różne sposoby skończyć ze sobą, ale zawsze coś się działo i nie byli w stanie tego zrobić. Oczywiście do niczego was nie namawiam, możliwe, że to samo do was przyjdzie, chociaż nie musi, może już jesteście wyzwoleni i tego nie potrzebujecie, jednakże niezbadane są nasze ścieżki.
Próbowałem tego kilka razy, lecz zawsze wracałem do światła poprzez skierowanie swoich instynktów do najprostszych czyli przyjemności płynącej z życia, jednak jestem pewien, że te myśli nie pochodziły ode mnie, a z czegoś z po za. To coś nie chciało żebym umarł w tym momencie. Może to była moja wyższa jaźń. Raz uciekłem z domu i szedłem przed siebie by zginąć jednak w jakiś dziwny sposób wróciłem do domu, chociaż cały czas szedłem prosto. Drugi raz również pojechałem do lasu i chciałem skończyć ze sobą jednak uratowała mnie miłość. Trzeci raz… no właśnie trzeci raz był najciekawszy.
Krew powoli kapała na ziemie, była koloru bordowego ale jeszcze nie czarna, tak jak można zobaczyć na filmach gdy bohater podetnie sobie żyły. Przeważnie potem następowała śmierć. „Tylko jak długo trzeba czekać.”- Pomyślałem- „A co jeśli za płytko się pociąłem?” Obok leżała paczka żyletek jakieś tańszej marki produkującej jednorazówki. Paczka była otwarta, a jedna żyletka rozwalona na kawałki dla samego ostrza. W jednej ręce trzymałem papierosa, a w drugiej zakrwawione ostrze. Było ciepło jak na tę porę roku, aż za ciepło, no ale co się dziwić skoro to była stolica słonecznej Hiszpanii. „Nie do pomyślenia, że w moim kraju Polsce leżał śnieg, a tu zielona trawa i jakieś plus dwadzieścia stopni. Jak się tu znalazłem i co właściwie robiłem?” Cel, który sobie wyznaczyłem miał swoją przyczynę w całej serii zdarzeń jakie miały miejsce w mojej przeszłości. Podobno życie przelatuje ci przed oczami gdy umierasz, mi nic nie przeleciało. -„Tylko jak długo jeszcze…” Papieros smakował nad wyraz dobrze, ten miał być moim ostatnim. A może by tak od początku? Tylko gdzie jest początek? Może go nie było, a to wszystko jest tylko wynikiem przeznaczenia? Tyle pytań i na wszystkie znalazłaby się jakaś odpowiedź. To wiedziałem na pewno, ja już dostałem swoje odpowiedzi. Najwyraźniej nie były takie jakie się spodziewałem.
Gdy podcinałem sobie żyły, słyszałem głos w głowie, który mnie nie zachęcał, a bardziej od tego odciągał. Mówił :”Starczy już, nie bądź takim masochistą”, a ja i tak zrobiłem swoje. Teraz wiem, że tak naprawdę nie chciałem się zabić, bo miałem ku temu wiele możliwości, mogłem skoczyć do wody z plecakiem kamieni czy skoczyć z wieżowca, tak więc co mogła oznaczać ta podróż? Po co chciałem dolecieć na Saharę? Przychodzi mi do głowy wiele pomysłów ale, który z nich jest prawdziwy?
Myślę, że ta podróż miała na celu spotkanie mojego wewnętrznego demona i udało się. Spotkałem go przy ognisku pewnej nocy, gdy chodziłem bez celu z pociętymi niedokładnie rękami. Niesamowite było to, że gdy tak chodziłem przez parę godzin miałem nieustające uczucie Deja vu. Co ciekawe nie umiałem za dobrze rozpalać ognisk, a także miałem zepsutą zapalniczkę. Jednak coś się stało i się udało za pierwszym razem. Czułem czyjąś obecność przy ognisku i wiedziałem, że ta istota jest zła i chciwa. Byłem sam zdany na łaskę losu, a może miałem jakieś zadanie do spełnienia. Rozmowa z tą istotą przebiegała w mojej głowie, zsyłając na mnie przeróżne wizję. Chciał mnie przestraszyć i przyznam szczerzę miałem wrażenie, że zaraz się zmaterializuje i pojawi się przede mną ale tak się nie stało. Istota zrezygnowała, kiedy stwierdziła, że nie jest w stanie mi nic zrobić. Wtedy poczułem niesamowitą więź z Ziemią, zrozumiałem, że jestem synem natury, a nasza planeta tak naprawdę jest świadoma i jesteśmy jej dziećmi.
Wiem co to jest nirwana, ekstaza czy jak inaczej nazywacie ten doskonały moment, byłem także w ciemnej otchłani i dzięki temu mogę sobie wybierać co się kiedy ma stać w moim tunelu rzeczywistości który jest perfekcyjnie i pięknie zaprojektowany. Może nie do końca wybierać bo to już zostało wybrane przynajmniej mam takie odczucia ale żyć z przeświadczeniem, że to będzie niesamowita przygoda. Zdawać by się mogło ze rozmawiałem z Bogiem, którym sam byłem wiec rozmawiałem z moja wyższa świadomością, która jest z poza moją fizyczną rzeczywistością. Poczułem połączenie ze swoją duszą, która jest nieskończona i przemierza życia w poszukiwaniu różnych doświadczeń.
Muszę wyszkolić w sobie taki glos rozsądku, który powie mi, że to jest zbyt dziwne by miało jakikolwiek sens. Kiedy moje paranoje ujrzały światło dzienne to wszystko miało miejsce ale skąd tak naprawdę się wzięły? Tego chyba nigdy się nie dowiem, bo i nawet nie chcę. Tłumaczę to sobie zbyt wybujałą wyobraźnią, która wymknęła się spod kontroli i zaczęła tworzyć takie rzeczy.
Często dręczyły mnie pytania kim jestem, po co się tu znalazłem, jaki jest w tym cel i tego typu rzeczy. Myślę, że znalazłem swoją własną odpowiedź, która sama do mnie przyszła, a dziś przekazuję ją dalej. Kim jestem sam dla siebie?
Jestem człowiekiem, który chce przeżyć te życie i na końcu powiedzieć „było zajebiście, chcę jeszcze raz”, jestem człowiekiem, który został stworzony i powołany do tego życia przez wyższą siłę, która jest we mnie, jestem alfą i omegą, jestem wszystkim i niczym, jestem pustką i roztańczonym rozśpiewanym pyłem tego świata, jestem kimś kto chce coś osiągnąć dla siebie w tym życiu, jestem świadomością, jestem człowiekiem któremu zostało dane żyć tu i teraz, w tym miejscu i czasie z takimi ludźmi i z takimi możliwościami, jestem także sobą w chwilach gdy jestem sam ze swoimi myślami – sam dla siebie, jestem zwykłym człowiekiem, który nie chce się wyróżniać i nie chce odstawać od reszty żeby się nie ośmieszyć i nie być nazwanym szaleńcem, a może właśnie jestem szaleńcem i dziwakiem tylko się z tym kryję, może jestem nim tylko sam jeszcze tego do końca nie wiem, może bóg jest we mnie, może jestem bogiem, ale tak naprawdę czuję, że jestem samym sobą w każdej chwili, kiedy rozmawiam z wami, kiedy jestem sam, kiedy oddycham, kiedy śpię, czuje że jestem wyjątkowy jak każdy człowiek, czuje że moje życie jest jak opowieść, wyjątkowa, tak jak życie każdego człowieka, może nie jestem tym kim chce być ale dążę do tego aby się w jakiś sposób rozwijać, bo tak naprawdę czym jest bycie samym sobą, to jedyne co mi do głowy przychodzi to to, że jestem samym sobą w każdej chwili w każdym oddechu i to właśnie jestem ja, tak właśnie czuje. To właśnie czuję, kiedy sobie zadaję pytania kim jestem, inaczej nie potrafię na to odpowiedzieć.
To tak jak w prostej formule – „przeciwnik daję Ci poczuć, że jesteś mądrzejszy by zawładnęła Tobą pycha i w rzeczywistości przegrasz grę bo uwierzyłeś w to, że jesteś silniejszy” ale w końcu „tylko granie z silniejszym przeciwnikiem uczyni Cię mądrzejszym” i mam wrażenie, że to samo dzieje się z Ziemią. To nasza gra, która ma nas czegoś nauczyć ale musimy pamiętać, że oprócz nas jest jeszcze przeciwnik, który jest silniejszy od nas. Nie to, że jakoś bardzo obchodzi mnie los tej cywilizacji ale czyż nie lepiej by się żyło gdybyśmy nie utracili podstawowych wartości duchowych? Może i są jakieś obce cywilizacje, które chcą nas wykorzystać, a może nie ma, jednakże patrząc na nasze społeczeństwo, na podziały i fanatyzm, dochodzę do wniosku, że to coś musi pochodzić z poza nas. To coś tak jak mój wewnętrzny demon próbuje nas przestraszyć, skłócić i zabrać nam duszę. Jednak coś mi mówi, że poradzimy sobie i z tym przeciwnikiem, nie przez to, że zaślepiła nas pycha i wydaje nam się, że jesteśmy silniejsi, ale bardziej dlatego, że naszym przeznaczeniem jest raj na Ziemi.
Chcecie przeczytać coś kontrowersyjnego na koniec? Otóż uważam, że poprzedni papież był tylko marionetką i to co robił kazali mu zrobić by ludzie za tym poszli i w to uwierzyli. On właśnie taki miał być, miał się różnić od wszystkich innych papieży swoją dobrocią i miłością. Teraz ogłosili go świętym… Łał, czy nie widzicie tego jak oni pogrywają? Całą religię i politykę wymyślono tylko po to by ogłupić masy niezdecydowanych. Zastanówmy się czy to jest nam naprawdę potrzebne, a wtedy skonfrontujemy się z naszym wrogiem. A nasz wróg jest wewnątrz nas…
Adrian Czochański