Postanowiłem podzielić się z Wami pewną refleksją. Otóż zauważyłem, że ostatnimi czasy Google zbiera złą prasę. Nagle ludzie zaczęli zwracać uwagę na kwestię inwigilacji i rożnego wykorzystywania informacji pochodzących z profili oraz prywatnej komunikacji internetów.
To dobrze, że internauci zaczynają zadawać pytania i zastanawiać się na jakie sposoby może być wykorzystana ich internetowa aktywność. Jednak wydaje mi się, że część z tych oburzonych internautów wykazuje dużą dozę hipokryzji lub zwyczajnie skupia się tak bardzo na jednym punkcie, że unika im cały obraz sytuacji.
Ostatnio głośna sprawa z PRISM wywołała falę zainteresowania tematem, który przecież nie jest nowy. Od czasów Echelon’a wiadomo, że większość jeśli nie cała łączność elektroniczna (czytaj cały internet i nie tylko) jest przeszukiwana i monitorowana pod rożnymi kontami. Są to poza tym tylko te programy szpiegowskie o których coś wiemy, bo poza Echelonem i „nowym odkryciem” pod tytułem PRISM może działać dużo więcej podobnych programów stworzonych na potrzeby różnych instytucji i mogą być one jeszcze skuteczniejsze niż to o czym wiemy, co by się zgadzało z wojskową polityką odtajniania jedynie przestarzałych technologii. Czy są powody do niepokoju? Oczywiście, jednak z praktycznego punktu widzenia używając internetu trzeba brać poprawę na fakt, że jest jak jest, bo alternatywa to kompletnie zrezygnować nie tylko z internetu ale i z telefonów, komórek i całej współczesnej łączności, ew używać połączeń szyfrowanych (w internecie) i łudzenie się, że poważne organizacje wywiadowcze nie umieją złamać takiego szyfrowania co jest raczej wątpliwe. Chyba, że jesteśmy w stanie dokonać pospolitego ruszenia w tej sprawie, które wywrze tak realny nacisk, że sytuacja się zmieni. Szczerze jednak nic nie wskazuje, by była realna ku temu szansa.
Tymczasem zaobserwowałem ostatnio ludzi, którzy udzielając się na Facebooku uznali, że korzystający z Google to osoby które wspierają taki PRISM. Gdy to przeczytałem nie wiedziałem czy się śmiać, czy walnąć głową w ścianę. Zarzut o „wspieranie tej całej machiny” (faktem korzystania z) wysunęła osoba na Facebooku, korzystająca z portalu co do którego nie ma wątpliwości, że również jest narzędziem pomocnym pewnym kojarzonym przez Was instytucjom i organizacjom. Albo jeszcze inaczej – ktoś mówi że Google jest be, ale sam używa wyszukiwarki Google bo powiedzie mi, że nie używacie jej, jest to co najmniej mało prawdopodobne. Albo nie używacie YouTube’a. A może Yahoo albo inne coś? Lepsza alternatywa? Nie oszukujmy się.
A więc jak to jest, używamy za darmo narzędzi od Google z wygodą i zadowoleniem, że je mamy i jednocześnie psioczymy na Google? Używamy Facebooka i jednocześnie psioczymy na Facebooka? Używamy internetu… bo zacznijmy od tego, że pierwotnie został on wynaleziony dla wojska, już samo to powinno dać do myślenia co bardziej ortodoksyjnym wyznawcom nie używania „brudnych narzędzi”, tudzież „nieczystych”. Sam nie jestem fanem ani Facebooka ani Google, ale realnie podchodząc do sprawy lepszej alternatywy dla użytkownika internetu puki co nie widzę, a każdy portal, który osiągnie sukces (czytaj warto w nim być bo są tam miliony osób) prawdopodobnie stanie się obiektem takiej inwigilacji prędzej czy później.
A więc co jest a co nie jest zachowaniem zdroworozsądkowym w tej sytuacji? Musimy pamiętać, że wszystkie te narzędzia mają dwie strony medalu, są to narzędzia nam przydatne, ale jako, że my sami nie jesteśmy ich jedynymi użytkownikami, bo na swój sposób korporacje je tworzące również robią z nich konkretny użytek – musimy zawsze mieć na uwadze, że nasza kontrola nad użytkowaniem naszego wkładu jest ograniczona. Powinniśmy mieć to na uwadze i zaakceptować, lub zastrajkować i stworzyć alternatywę. Jedno z dwojga, bo od samego „hejtowania” nic się na lepsze jeszcze nigdy nie zmieniło.
Tylko czy możemy sobie dziś pozwolić na nie używanie tych narzędzi? Jestem co prawda w stanie sobie wyobrazić takie osoby, ale będą to jednostki które w imię swojego ideału zrezygnują z najważniejszego medium dzisiejszych czasów. Jeśli będzie to dotyczyło osoby wykorzystującej internet jedynie do celów prywatnych i towarzyskich to jeszcze możliwe, ale żaden portal czy serwis internetowy nawet „najbardziej anielski” bez tych narzędzi rozwijać się dziś nie może i to jest prosty fakt. Osobiście wolę wierzyć, że używając tych przyborów robię więcej dobrego.
A więc róbmy coś wnoszącego pozytywny wkład do otaczającego nas świata zamiast żyć w świecie życzeń ostentacyjnie krytykując innych bez oferowania realnej alternatywy, a co więcej samemu używając obiektów swojej antypatii. Ja się nie łudzę, że internet to miejsce prywatne i że jest anonimowy. Nie łudzę się też, że wszystkie zawarte w nim możliwości zostaną użyte jedynie w szczytnych celach. Też mi się to nie podoba. Jestem jak najbardziej za inicjatywami alternatywnymi, zapewniającymi prawdziwą prywatność gdyż takie jest przeznaczenie np. prywatnej korespondencji oraz innych prywatnych informacji, ale albo taka alternatywa zostanie zrealizowana i zaproponowana z czego będzie można z równą efektywnością korzystać, albo same negatywne emocje i komentarze pełne hipokryzji z pewnością nie wystarczą i nic konstruktywnego nie wniosą. A więc na koniec pozostaje jedno zasadnicze pytanie – czy w tym co robisz, robisz więcej dobrego?
Jakub „Qba” Niegowskiwww.jakubniegowski.pl