Jednym z najbardziej powszechnych problemów, które nas dotykają, jest brak poczucia bezpieczeństwa. Jego najczęściej spotykanym objawem bywa lęk. W odróżnieniu od fizjologicznego strachu, będącego reakcją na autentyczne zagrożenie, lęk jest irracjonalny. Dopada w biały dzień, skręca nam wnętrzności i zamienia życie w piekło. Nieleczone stany lękowe prowadzą do ciężkich chorób psychicznych, z których najpopularniejsza jest depresja.
Lęk jest esencją złej energii. Przede wszystkim dlatego, że blokuje przepływ tej dobrej, która odżywia ciało i duszę. Ponadto z niego wyrastają wszystkie negatywne emocje. Czasem trudno doszukać się tej pierwotnej przyczyny, ponieważ problem obrasta różnymi warstwami naszych kompleksów, żalów i smutków. Jednak jeśli zadamy sobie trud dokładnej analizy, wszystko staje się klarowne.
Pierwsza z brzegu trudna emocja – wstyd. Kiedy zdarzy się popełnić gafę, mamy ochotę „zapaść się pod ziemię”. Uciec przed światem i wszystkimi potępiającymi i drwiącymi spojrzeniami. Uciekamy tylko wtedy, kiedy się boimy. Boimy się tej kpiny w ludzkich oczach. Dlaczego? Bo potępienie i poniżenie jest równoznaczne z odrzuceniem. A to bardzo boli.Inny przykład: żałoba czy podobny do niej żal po rozstaniu. To w istocie niezwykle trudne przeżycie, z którym trudno sobie poradzić. Wydaje nam się czasem, że cierpienie wynika z samego faktu śmierci osoby i głębokiego współczucia dla niej. A przecież – nawet jeśli nie wierzymy w cud pozagrobowego istnienia – osoba zmarła wolna jest od wszelkiego cierpienia. Cierpią ci, którzy pozostają i zadają sobie pełne lęku pytanie: jak żyć bez kogoś kochanego, bez jego dotyku, głosu, śmiechu? Czy potrafimy? Czy podołamy? Oto przed nami prawdziwy ból trwania. A zaraz obok jest lęk przed tym bólem.
Czasem jednak nie dokuczają nam żadne świadomie odczuwane lęki, a pomimo tego mamy mnóstwo różnorodnych kłopotów, których podłożem jest ukryty w podświadomości brak poczucia bezpieczeństwa. Jak to rozpoznać? Najprostsze są dwie metody. Pierwsza z nich to psychosomatyka. Choroba, manifestująca się w ciele, ma zazwyczaj swoją przyczynę w naszych podświadomych wzorcach. W pewnym sensie każda choroba bierze się z lęku, ponieważ jest zmaterializowanymi negatywnymi myślami, a każda niedobra emocja wyrasta z lęku – to już wiemy. Jednak są schorzenia, które silniej niż inne pokazują nasz brak poczucia bezpieczeństwa.
Dolegliwości związane z układem oddechowym: astma, duszności, ucisk w gardle są wyrazem lęku przed życiem. Blokowanie pobierania odżywczego powietrza to brak zgody na życie po prostu. Podobnie symbolicznie przedstawiają to schorzenia żołądka i zaburzenia odżywiania: wszelkiego rodzaju mdłości, niestrawności, biegunki, brak apetytu, anoreksja i bulimia. Nic w tym zaskakującego – przecież jeśli jesteśmy w silnym stresie, doświadczamy dolegliwości ze strony układu pokarmowego, a co najmniej rozwolnienia i wymiotów. Popularna zgaga to lęk podniesiony to potęgi. Otyłość polega na obudowaniu ciała ochronnymi murami tłuszczu, który symbolicznie chroni nas przed zagrożeniem. Chociaż zależnie od umiejscowienia „oponki”, różnie sprecyzujemy przedmiot lęku, jednak za każdym razem jest to sytuacja domagająca się podniesienia lub wręcz zbudowania poczucia bezpieczeństwa.Z silnym lękiem związane są wszystkie choroby przewlekłe, a szczególnie półpasiec. Skóra jest symboliczną barierą chroniącą nasz przed światem. Jeśli choruje, jeśli pojawiają się na niej zmiany, wypryski, egzemy to znaczy, że boimy się zranienia przez świat zewnętrzny. Dotyka to zwłaszcza osób delikatnych i wrażliwych. Choroby stawów biodrowych i stóp to strach przed działaniem, przed pójściem naprzód. Bóle głowy to zarówno krytykowanie samego siebie, jak i lęk, że się nie nadajemy, że nie robimy czegoś dobrze. Oczy pokazują, gdzie widzimy największe zagrożenie – krótkowidz boi się przyszłości, dalekowidz – teraźniejszości. Dziwne? Otóż wcale. Pomyślmy, co robi małe dziecko, kiedy się czegoś boi? Zasłania oczka rękami. W każdym z nas jest takie malutkie dziecko, nazywa się podświadomością
Druga metoda rozpoznawania ukrytego lęku to lustro sytuacji. Bardzo często lękiem przyciągamy konkretne doświadczenia. Po pierwsze mogą to być trudne wydarzenia zagrażające naszemu bezpieczeństwu. Może to być coś, co nas wystraszy i doprowadzi do palpitacji serca. Ale może też być to wypadek, który wyniesie poczucie zagrożenia z podświadomości na zewnątrz. Wyobraźmy sobie, że w nocy, kiedy śpimy bezpiecznie w swoim ciepłym łóżku, ktoś włamuje się do naszego mieszkania, plądruje szafy i okrada nas z różnych rzeczy. Pomijając kwestię straty materialnej, na plan pierwszy wysuwa się natychmiast chwytający za gardło lęk. Nagle przychodzą nam do głowy straszne myśli. Uświadamiamy sobie, że włamywacz mógł nas zabić, kiedy tak sobie spokojnie spaliśmy. Od tej chwili nasz dom przestaje być bezpiecznym miejscem. Co oznacza, że ukryty dotąd w głębi podświadomości lęk, został właśnie nazwany i określony.Sytuacje wskazujące na ukryty lęk to wszelkiego rodzaju konflikty z jednostkami posiadającymi w nazwie „bezpieczeństwo”. Na przykład kłopoty z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych rzadko kiedy wynikają z rzeczywistego zaniedbania. Częściej prowokujemy je ukrytym w podświadomości wzorcem lęku, braku bezpieczeństwa, braku ubezpieczenia – zabezpieczenia przed nieszczęściem. Paradoksalnie nieszczęściem staje się dla nas proces czy zatarg z firmą ubezpieczającą, która z nazwy ma chronić. Tak działa lustro.
Skoro wiemy już, jak rozpoznać, czy brakuje nam poczucia bezpieczeństwa, czas na metody rozwijania tej jakości w sobie, czyli sposoby uzdrowienia tematu. Pamiętajmy, że czasem boimy się czegoś konkretnego, dlatego punktem wyjścia jest nazwanie swojego strachu, jeśli tylko jest to możliwe. Podstawą zatem będzie odpowiedź na pytanie: czego się boję. Wówczas można poprowadzić ze sobą dialog, który ma na celu wykazanie, że w istocie nic nam naprawdę nie grozi, że o wiele gorsza jest nasza wyobraźnia.
Jeśli ktoś pracuje z afirmacjami, może ułożyć sobie odpowiednie, dopasowane do problemu i systematycznie je powtarzać. Najprostsza i bardzo ogólna: JESTEM BEZPIECZNY. UFAM PROCESOWI ŻYCIA. Jeśli ktoś pracuje z metodą EFT – może ustawić sobie odpowiednie rundki. Polecam gotowy tapping na ten temat prezentowany przez Brada Yatesa – jest udostępniony w Internecie, jest też na mojej stronie: prosperita.edu.pl. Osoby zajmujące się Reiki, mogą ułożyć właściwe intencje do zabiegów na sytuację i równoważyć czakry. Jeśli ktoś ma tylko pierwszy stopień, zalecam częste przykładanie rąk w okolicy splotu słonecznego.
Najskuteczniejsza moim zdaniem może okazać się modlitwa. Prośba o ochronę i bezpieczeństwo, poparta głęboką wiarą, jest w stanie przekodować negatywny wzorzec. Jeśli z głębi serca zaufamy Najwyższej Sile, to powinniśmy poczuć się naprawdę chronieni. Wszystko zależne jest od prawdziwości i głębokości naszej wiary. Przypomnijmy sobie słynny cytat z Psalmu XXIII: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną…” Czy trzeba czegoś więcej? Szczególnie polecam pracę z Aniołami. Jest wiele rytuałów i modlitw, które służą powierzaniu siebie i proszeniu o ochronę. Archanioł Michał chroni nas przed negatywnymi energiami, również tymi, które wypływają z naszego lęku. Można prosić go o odwagę i umiejętność zbudowania poczucia bezpieczeństwa. Można z wiarą odmawiać modlitwy do Anioła Stróża, które z założenia zawsze mówią o tym, byśmy byli chronieni.
Osoby, które szukają metod mniej duchowych, mogą zgłosić się na konkretną psychoterapię lub pracować z technikami oddechowymi. Głęboki przeponowy oddech odcina nas od emocji i zasila energetycznie. Podniesienie energii osłabi lęk. Skuteczne będą wszystkie sposoby oparte na pozytywnym myśleniu. Można systematycznie prowadzić Dziennik Wdzięczności lub codziennie tworzyć listy pozytywnych zdarzeń. Pomoże to spojrzeć na świat bardziej pogodnie i dostrzec jego dobre strony. Warto skupiać się na przyjemnych myślach, wspominać korzystne wydarzenia, tworząc klimat piękna i bezpieczeństwa wokół nas. To wzmacnia tworzenie w podświadomości właściwego wzorca.
Wiemy, że strach ma wielkie oczy, dopóki go nie oswoimy. W klasycznej psychoterapii często stosuje się oswajanie z lękiem. Jeśli ktoś ma lęk wysokości, wspaniałym sposobem może być przejażdżka motolotnią. Moja córka panicznie bała się pająków dotąd, dopóki nie wybrałyśmy się na giełdę, gdzie pozwoliła wielkiemu włochatemu stworowi, przypominającemu tarantulę, pomaszerować sobie po ramieniu. Sesja spacerowa trwała 15 minut. Gatunek pająka nie był jadowity, właściciel zwierzaka patrzył na nas czujnym okiem, a przeżycie okazało się tak silne i niezwykłe, że arachnofobia minęła od ręki. A właściwie od spaceru po ręce. Dlatego czasem warto spojrzeć lękowi w oczy. Jeśli boimy się ludzi, to warto wyjść do nich i pobyć z nimi, by się przekonać, że nikt nie chce nas zjeść. Jeśli boimy się psów, spotkajmy się z mądrym treserem i w jego obecności pozwólmy sobie poznać je, pogłaskać, poprowadzić na smyczy. Zapewniam, nie rzucą się nam do gardła. Jeśli boimy się odrzucenia, zaprzyjaźniajmy się, spotykajmy z innymi, chodźmy na niezobowiązujące randki, by przekonać się, ze każdy z nas jest taki sam, ma podobne obawy i tę samą wielką potrzebę bycia akceptowanym i kochanym.
Bogusława M. Andrzejewska
oddech mi zapewni bezpieczeństwo, jak coś takiego czytam to szlag człowieka trafia.
Chyba kompletnie nie pojąłeś treści. Artykuł jest o lęku a on jest podstawa braku bezpieczeństw. Jeśli uwolnisz się od lęku (a właściwy oddech temu sprzyja) to poczucie braku bezpieczeństwa także zniknie. Proste i logiczne.
Moim zdaniem najpierw trzeba znależć problem a następnie myśleć o technikach wspomagających i nie na każdego wszystko działa bo jak napisano trzeba w to wierzyć. Dorota