Po drugiej stronie materii- Podróż do Przestrzeni Serca – Fragment 1

PoDrugiejStronieMateriiSercaFragment1-1Gwiazdy widoczne były już na całym niebie, które pozbawione chmur zdawało się wisieć tuż nad głową. Ciepły wiatr delikatnie rozwiewał włosy chłopca. Wpatrzony w niebo nie mówił ani słowa. Szukał w tych gwiazdach czegoś znajomego. Wyglądał jakby czuł, że jest tam coś, co należy do niego, albo że to on sam przybył z gwiazd. Patrzył w ten bezkres z jakimś zniecierpliwieniem, jak ktoś, kto właśnie wyszedł z domu i gorączkowo przeszukuje kieszenie, uświadomiwszy sobie, że nie ma kluczy. Szukał jakiegoś śladu, drogi do ukochanych miejsc, która ukryła się w kurzu przeszłości, i choć był jeszcze mały i nie wiedział skąd takie w nim pragnienie, i że on właściwie jeszcze nie ma za sobą wielu wspomnień, to czuł wyraźnie jakiś brak. Nie wiedział jednak jak odnaleźć to, czego szuka z takim pragnieniem.

(Zapisy utworów muzycznych (na niebiesko), to moja proponowana play lista, która powstała w trakcie pisania, kiedy utwory, których słuchałem zdawały się idealnie rezonować z treścią, jaką przelewałem na papier, zatem jeśli lubisz i nie przeszkadza Ci słuchanie muzyki, w trakcie czytania, proponuję te kilka utworów w tych szczególnych miejscach, wiesz przecież, że dźwięki niosą informacje, których nie są w stanie pomieścić słowa…)

PoDrugiejStronieMateriiSercaFragment1-2

Nie wiedział też, że w gwiazdach nie powinno się szukać własnego domu, bo jeśli jest się człowiekiem, to żyje się na Ziemi. Nikt tego jeszcze chłopcu nie powiedział, dlatego często wpatrywał się w niebo nocą i miał nadzieję trafić na jakiś ślad. Jaki to miałby być ślad, nie miał za bardzo pojęcia, nie wiedział też, do czego ma on go doprowadzić, ale wiedział, że coś tam na niego czeka. Niebo było piękne. Rzadko widuje się tyle gwiazd na niebie, ile było widocznych tej nocy. Chłopiec siedział na kocu, na którym bawił się w dzień, a z domu dobiegały głosy rodziny. Miejsce, gdzie stał dom chłopca było dosyć odludne, w pobliżu był tylko jeszcze jeden domek, w którym mieszkała najlepsza i jedyna koleżanka chłopca. Mały czasem opowiadał dziewczynce, że kiedyś poleci tam wysoko i znajdzie przyjaciela, który na niego czeka, tylko jest jeszcze za mały, żeby wiedzieć, jak to zrobić. Ona śmiała się cichutko, ale słuchała zaciekawiona. Obiecał jej, że kiedy będzie wiedział, jak dolecieć tam wysoko, polecą tam razem. Pokaże jej wtedy piękne miejsca, które wydaje mu się, że kiedyś widział albo mu się śniły.Chłopiec nie lubił zbyt wielu rzeczy, lubił obserwować i to było jego najbardziej wciągającym zajęciem, potrafił siedzieć cichutko i przypatrywać się wszystkiemu, co działo się w jego otoczeniu. Najbardziej jednak lubił patrzeć w gwiazdy. Nocą czuł się najbezpieczniej, gdyż wtedy właśnie miał wrażenie, że czuwają nad nim przyjaciele o wiele bardziej oddani niż ci, których miał tu na ziemi. Chłopiec, choć był jeszcze całkiem małym dzieckiem, czasami czuł się samotny i często myślał, że dorośli go nie rozumieją, dlatego też nie umiał z nimi zbyt dobrze rozmawiać. Nie opowiadał rodzicom o swoich marzeniach na temat lotu do gwiazd ani o innych, które bywały równie fantastyczne, a często niezwykłe jak na dziecko w tym wieku. Kiedyś opowiedział mamie o tym, że czasem widzi dziwne światła pomiędzy ludźmi, a kiedy próbuje z nimi rozmawiać, one znikają. Mama uśmiechnęła się i powiedziała, że to pewnie jego wyobraźnia bawi się z nim, bo przecież nie ma niczego więcej ponad to, co widać.Mały tego dnia poczuł, że ona nie rozumie jego słów, a nawet zezłościł się na taką odpowiedź i uciekł do ogrodu za domem, gdzie często chował się między gęstymi krzewami porzeczek, które lubił podjadać wprost z gałązek. Tego dnia też postanowił nie mówić więcej o swoich obserwacjach i najbardziej skrywanych myślach.

(Daft Punk – Recognizer – Tron Legacy/Original Motion Picture Soundtrack)Robiło się późno i wreszcie ktoś w domu zauważył, że małego nie ma w jego pokoju. Dziadek postanowił więc wyjść na podwórze, gdyż on jeden wiedział najlepiej, co chłopiec mógł robić o tak późnej porze. Wyszedł przed dom i podszedł do chłopca. Usiadł obok niego i zapytał:– Czego szukasz, szkrabie?– Czy ty wiesz, dziadku Ea, jak tam dolecieć? – Zapytał chłopiec, nie zauważywszy pytania dziadka.– A po co tam lecieć? – Odpowiedział dziadek.– Dziadku, a ty masz tajemnice i nikomu o nich nie mówisz? – Mały pytał dalej, nie odrywając wzroku od gwiazd.– Jasne! A ty też masz jakieś? – Dziadek badawczo wypytywał chłopca.– A nie powiesz nikomu dziadku?– Nie powiem, słowo!– Bo ja nie wiem dlaczego, ale wiem, że nie jestem w swoim domu – chłopiec poważnie wyznał dziadkowi swoje skrywane przeczucia.– Przecież tu masz swoją mamę, swój twój dom, tatę… czy to nie jest twój dom? – zapytał dziadek.– No wiem, to jest mój dom, ale nie ten prawdziwy, bo urodziłem się tutaj, ale przecież gdzieś wcześniej mieszkałem…– A gdzie chciałbyś być? – dziadek dociekał, a na jego twarzy zdziwienie zmieszało się właśnie z niepewnym uśmiechem, zaznaczonym jedynie niewielkim skrzywieniem ust.Dziadek bowiem już dosyć długo obserwował chłopca i zdążył przekonać się, że jego wnuczek nie jest przeciętnym dzieckiem, a wręcz bardzo nietypowym, co doświadczone oczy dziadka dostrzegły szybko po jego narodzinach. Dziadek trochę się z tym ukrywał, ale jego życie biegło dwoma równoległymi torami historii. Pracując jak większość ludzi w jego czasach, jednocześnie zajmował się bardzo gorliwie rozwojem duchowym i zgłębianiem zakazanej wiedzy, co często narażało go na niebezpieczeństwo. Dzięki jednak swojemu bogatemu doświadczeniu w badaniu głębszych warstw życia miał również wiele szczęścia, unikając niewłaściwych kontaktów, miejsc i okoliczności. Szczególnie więc wrażliwym był dziadek Ea na ludzkie energie, ucząc się wielekroć na przykrych przykładach, z kim warto krzyżować swoją życiową ścieżkę, a kogo należy omijać szerokim łukiem. Ludzie, którzy dobrze go znali mawiali o nim nawet, że w jakiś sposób zawsze wie, jak się nie wpakować w kłopoty i czuje wcześniej, z kim lepiej nie mieć do czynienia. Z czasem zyskał sobie uznanie i zaskarbił sympatię wielu, którzy przychodzili do niego po radę. On zaś zwykle dobrze oceniał sytuacje i udzielał trafnych rad. W ciągu swojego długiego życia poczynił wiele obserwacji, gromadząc w tajemnicy nawet przed najbliższymi wspaniałą wiedzę o ludzkiej naturze. Rozpoznał, więc łatwo niezwykłą energię, jaką roztaczał ten mały człowiek, jego wnuczek, kiedy pojawił się w rodzinie. Od tamtej pory starał się spędzać z chłopcem możliwie dużo czasu, wiedząc, że ma dobrą okazję wiele jeszcze się nauczyć od niego. Było to z początku czymś zastanawiającym dla mamy chłopca, do czego jednak szybko przywykła, kiedy jej ojciec wyjaśnił kiedyś żartobliwie, że starzec taki jak on potrzebuje towarzystwa młodej istoty posiadającej znacznie więcej ożywczej energii niż ktoś w jego wieku. Była to tylko część prawdy, gdyż Ea był człowiekiem o potężnej energii, mimo swojego wieku, jednak towarzystwo tej młodej istoty dostarczało mu radości, która wprawiała go w zachwyt nad życiem. Dziadek miał dlatego swobodny dostęp do chłopca i mógł go bacznie obserwować, badając w swoim sercu z miłością i mądrością, wiedząc, że ma do czynienia z wielką duszą, ukrytą jedynie w młodym i niepozornym ciele.– Tam – chłopiec wskazał palcem na gwiazdy.– Ale tam jest bardzo dużo różnych domów, wiesz, który jest twój? – Dziadek odpowiedział tym razem bez dbałości o dobór słów odpowiedni dla małego chłopca, gdyż zrozumiał, że jego przypuszczenia na temat malca właśnie zaczynają się potwierdzać.

Popatrzył na wnuka i pomyślał, że ma przed sobą kogoś, kto bardziej niż jego rodzice jest mu bliższy. Ten mały człowiek nie bał się z jakiegoś powodu, że dziadek pomyśli, iż fantazjuje. Tak też było. Dziadek przeżył już wiele lat i życie zdążyło go nauczyć, że tak młody umysł często potrafi nazwać rzeczywistość słowami bardziej trafnymi, niż wielu uczonych na tym świecie. Traktował więc swojego wnuka jak najbardziej poważnie i z szacunkiem. W tym zaś momencie zrozumiał, że nie mylił się wierząc, iż dzieci, które jeszcze nie wiele wiedzą o świecie, są bliższe prawdy niż ktokolwiek inny, z tą różnicą, że one dopiero się od niej oddalają, a starzy ludzie tacy jak on, na powrót zbliżają się do niej. Swojemu wnuczkowi to właśnie dziadek wymyślił imię, co zaskoczyło wszystkich w domu. Imię było niecodzienne, ale w jakiś sposób wydawało się pasować do chłopca, dlatego zostało szybko zaakceptowane. Od tamtego dnia dziadek czekał, co przyniesie przyszłość. Czekał na to, czy okaże się, że trafnie wybrał imię dla swojego pierwszego wnuka.W tym momencie przypomniał sobie dzień, w którym malec przyjechał do domu pierwszy raz i został przedstawiony pozostałej rodzinie. Wtedy też pomyślał w głębi serca, że był to wspaniały dzień.– Dziadku, dlaczego nic nie mówisz? – Mały szarpał dziadka za koszulę.– Zamyśliłem się – odpowiedział rozkojarzony dziadek Ea.– Mówiłem, że właśnie tego nie wiem, gdzie jest miejsce, którego szukam – chłopiec uśmiechnął się do dziadka i znów patrzył w gwiazdy.– Znajdziesz je na pewno! – Dziadek uśmiechnął się do chłopca.– Ale dlaczego to jest tak daleko? – Powiedział chłopiec nieco smutnym głosem.– Wiesz Arctu… – dziadek poczuł, że jego marzenia są bardzo realne i wywołują w nich obu pewien rodzaj tęsknoty, z której dziadek już zrezygnował, a która na nowo zapłonęła we wnuku, jakby on właśnie podjął niezrealizowane dzieło swojego przodka.– …najczęściej jest tak, że trzeba wybrać się w bardzo długą podróż, żeby odnaleźć najpiękniejsze rzeczy.– A czy ty tam byłeś dziadku? – Chłopiec patrzył to na dziadka, to znów na gwiazdy.– Byłem, ale już nie pamiętam, jak tam jest – odparł dziadek, czując, że rozmawia z kimś, kto najszczerzej na świecie potwierdza jego dociekania na temat rzeczywistości. Porzucił również z radością ostrożny sposób wypowiedzi kierowanych do chłopca, gdyż zrozumiał, że byłby to teraz brak szacunku.– To tak, jak ja – uśmiechnął się Arctu.– A co zrobisz Arctu, jak tam już polecisz? – Pytał dziadek ciekaw, jak daleko sięga serce chłopca.– Wrócę, żeby powiedzieć mamie, jak tam jest… i mojej przyjaciółce – odpowiedział chłopiec.– Na pewno się ucieszą! – Odparł dziadek.– Moja koleżanka powiedziała, że poleci tam ze mną, ale nie mów nikomu dziadku! – Arctu poważnie poprosił dziadka.– Dobrze kolego, nic nie powiem, a czy ty możesz też coś mi obiecać?– Mogę! – Mały wyczuł, że dziadek wie więcej, niż zwykł mówić i nie robi sobie z niego żartów.– Chciałem cię prosić, żebyś nigdy nie słuchał, kiedy ktoś ci powie, że tto, czegoszukasz nie istnieje, dobrze? – Dziadek pragnął gorąco ustrzec wnuczka, przed złudzeniami, jakie sprawiły, że zrezygnował ze swoich największych marzeń.– Dobrze dziadku! – Arctu bez wahania przystał na prośbę.– Tato, zabierz go wreszcie z podwórza! – Z domu dobiegł ich głos mamy chłopca.– Już idziemy! – odpowiedział dziadek.– Arctu, pamiętaj, że na pewno znajdziesz to, czego szukasz, tylko nie pozwól, żeby ktoś ci wmówił, że tego nie ma! – dodał dziadek Ea i sam spojrzał na rozgwieżdżone niebo z pewnym żalem w głosie, ale jednoczesną ulgą spowodowaną potwierdzeniem jego najwspanialszych przypuszczeń na temat wnuka. Dla niego więc dobitnie był zapowiedzią nowej rzeczywistości, jakiej oczekiwał z nadzieją i obawą, że nie zdoła doczekać tego wspaniałego czasu.

Arctu wyskoczył z łazienki, i biegnąc do swojego pokoju, zatrzymał się nagle w drzwiach i zawołał na dziadka:– Dziadku! Dziadku! Ty chyba mi dziś opowiesz jakąś ciekawą historię na dobranoc, prawda? – uśmiechnąwszy się szczerze, nie czekając na odpowiedź, zniknął w pokoju.– Cóż… – westchnął z uśmiechem dziadek i ruszył od stołu, gdzie popijał zieloną herbatę z mamą Arctu.– Przepraszam cię córko, chyba nie mam wyboru, sama widziałaś!Mama chłopca tylko porozumiewawczo spojrzała na ojca i kiwnęła na znak, by szedł do niego i nie martwił się o nic. Dziadek Ea lubił opowiadać dzieciom historie zasłyszane w czasie swojego długiego życia, wiedział, jak wiele dobrego można im przekazać poprzez opowieści, kiedy dzieci słuchają z zaciekawieniem i rozmarzonym wzrokiem wpatrują się w opowiadającego. Z tego powodu za każdym razem wkładał wiele starań w opowieści, wybierając je specjalnie dla każdego małego słuchacza, tak by przyniosła mu jak najwięcej pozytywnych wskazówek, ale jednocześnie była wystarczająco emocjonująca, by wryć się w pamięć młodego umysłu. Starał się w ten sposób zasiewać w pamięci dzieci ziarna ciekawości oraz wszystkich dobrych cech, jakie jego zdaniem przygotowywały je do bycia ludźmi pełnymi pokoju i otwartości. Tym razem jednak zdał sobie sprawę, jeszcze zanim przekroczył próg kuchni, że nie ma pojęcia o czym dziś opowiedzieć wnukowi, który przecież od kilkunastu minut już nie był dla niego tym samym dzieckiem. Zadanie bycia mądrym bajarzem urosło przed nim właśnie do poziomu o wyjątkowej odpowiedzialności, gdyż okazało się, że jego wnuczek jest słuchaczem o wiele bardziej wymagającym niż inne dzieci, jakim do tej pory miał okazję snuć opowieści i bajki. Zamyślił się głęboko w drodze do pokoju, co sprawiło, że te kilkanaście kroków w jego kierunku zdawało się przeciągać w nieskończoność, aż wreszcie otwierając szerzej drzwi pokoju Arctu, stanął w przejściu, i spojrzawszy na małego, powiedział:– To będzie ostatnia historia ode mnie, opowiedziałem ci już wszystko, co warto było opowiedzieć. Teraz to ty niebawem będziesz mi opowiadał historie… – Arctu popatrzył ze zdziwieniem na dziadka, który wyraźnie zasmucił się. Nie zrozumiał, co też chciał mu w ten sposób przekazać, jednak po chwili zastanowienia odparł wprost.– Jak to dziadku? Przecież ty jesteś starszy ode mnie. Kiedy ja zdążę się nauczyć takich ciekawych opowieści, ty przecież… – nie skończył, bo nie chciał być niegrzeczny i dodatkowo zasmucać dziadka, ale dziadek pojął myśli chłopca i szybko uspokoił go.– Nie martw się, masz rację, ja już nie pożyję tak długo, ale jeszcze zobaczysz, że opowiesz mi wiele ciekawych opowieści. Zrozumiesz to w odpowiednim czasie, teraz musimy zaczynać, bo jest już bardzo późno i za chwilę twoja mama nam zakończy opowieść przed czasem!Mały uśmiechnął się na te słowa i nie dociekał już więcej, dlaczego dziadek mówił takie smutne rzeczy.– No dobrze, połóż się wygodnie… – polecił dziadek spokojnym głosem.– O czym będzie ta historia? – Zapytał Arctu, patrząc na dziadka z wyczekiwaniem i podejrzeniem, że usłyszy coś wyjątkowego.– Jak myślisz? Może zgadniesz tym razem? – odparł dziadek, chcąc pobudzić wyobraźnię chłopca.– O gwiazdach! – z radością wykrzyknął mały.– …masz rację, będzie to historia również i o gwiazdach, zaczyna się właśnie daleko stąd, być może, gdzieś niedaleko twojej gwiazdy… – cichym głosem odpowiedział dziadek, tak żeby nic nie wydostało się poza pokój małego.– Świetnie, słucham cię dziadku! – Mały ułożył się najwygodniej jak się dało i wpatrywał się w dziadka, który właśnie zbierał w głowie pierwsze słowa.Mówił cicho, tak by mieć pewność, że żadne słowo nie wydostanie się poza pokój, gdyż wolał uniknąć nieporozumień między sobą i córką, która niejednokrotnie zwracała mu uwagę na to, że wbija chłopcu do głowy nieodpowiednie do jego wieku rzeczy. On nie kłócił się o to nigdy, był przecież tylko jego dziadkiem, a jedyne, co mógł zrobić to mieć kilka tajemnic ze swoim wnukiem, który nie uważał bynajmniej, że dziadek opowiada mu jakieś bzdury.

c.d.n.

Dodaj komentarz