Horoskop – Pełnia, czas Przebaczenia

HoroskopPełnia, tuż przy Jowiszu w Byku, nastraja do refleksji – czy jesteśmy dla innych tak dobrzy, jak oni dla nas? Czy serc nie pokroił nam bezpowrotnie już narcyzm i żądza pieniądza? Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy użyteczność tego co można posiadać – pieniądze, rzeczy, kontakty, friendsi na fejsie, przyjaźnie, związki – czy wręcz po prostu ludzi – a gdzie to wszystko zaczyna posiadać nas i rozgrabiać naszą świadomość pod zaborami Panów Mieciów?

Szczególnie patrząc, jak posiadanie kogoś wiele budzi emocji…

Pozytywną stroną Byka jest związek z ziemią, wzruszenie na zapach świeżo skopanej, żyznej ziemi, wydającej żywe i obfite plony. Las, tchnący zielenią tak z konarów, jak z mchów na pniach, jak i ze ściółki – w którym pełno jest naturalnie koegzystujących w swoich harmonijnie wyznaczonych granicach zwierząt – tych, które służą za zwierzynę łowną i tych, które na nie polują.

Niezmącona niczym, (prócz ludzkiej pazerności) harmonia różnorodnego świata żywego – może wkrótce sama się upomnieć o swoje miejsce i dać lekcję pokory bezwłosej małpie, której pomysły na współżycie społeczne bardziej przypomina okrutne szympanse, niż pokojowe małpy bonobo.W takie dni książki podobne do “Bezkrwawych łowów” Włodzimierza Puchalskiego jakoś tak same wypadają z górnych półek szaf z książkami i miękko lądują w ręku. Ten Pan rzeczywiście “Dał Pokojowi Szansę“ – i ten głęboki pokój, oraz spokój ducha-umysłu – tchną ze starych, pożółkłych, grubych kart księgi wypełnionej niezmiernie różnorodną, naszą rodzimą fauną w czerni i bieli. Jaka szkoda, że wielka jej część wymrze, gdy pełną parą ruszy wydobycie gazu łupkowego. Jaka strata, że wielu z tych co ją zniszczą, nigdy nie wiedzieli, że istniała.

Byk i materia też skłaniają do grzebania w ziemi, w jaskiniach – w książkach i filmach etnograficznych, etnologicznych, archeologicznych. Czy żyjący ponad 30.000 lat temu Neandertalczycy nie wyprzedzali nas przypadkiem o wiele głów, swoją wysoko rozwiniętą kulturą – w dużo większej harmonii z naturą, niż my – kiedy my sami, na wzór okrutnych szympansów, obrzucaliśmy się kałem bijąc o samice, gdy samce alfa walczyły o to, kto ma prawo utrzymać w swoim ręku ogień? Czy jesteśmy krokiem naprzód ślepej ewolucji, czy tylko kolejnym ślepym zaułkiem, który z frustracji, zazdrości i zwykłego strachu zeżarł wyżej rozwinięty i mniej agresywny gatunek, a wszelkie ślady jego kultury zniszczył i dalej niszczy, w imię posiadania stołków i posad na uczelniach, albo pól naftowych?

Czy ostrze naszego krytyka wewnętrznego nie jest przypadkiem zbyt nieznośne dla nas samych, czy nie jest tak, że na tyle mocno kole, iżbyśmy koniecznie musieli zawsze znaleźć kogoś poza sobą, na kogo możemy je skierować? Takiego naszego, prywatnego Jezusa? Wiesz Jezu, dawno z Tobą nie gadałem. Będę dosadnie szczery z Tobą: jestem świnią ale dobrze, że przyszedłeś – zapłacisz mi za moje świństwa. A Bóg zapłaci wszystkim, których skrzywdziłem. Pewnie jeszcze z procentem, bo to Żyd stary (i mądry).

Przebaczenie w miejsce zagorzałej “zapobiegliwości”, zrozumienie w miejsce zapiekłego ”nigdy więcej”, puszczenie kontroli w miejsce chorej pedagogiki kija i marchewki… ależ te serca muszą się gotować w ogniu nienawiści, dumy, pogardy. Na twardo, jak udko kurczęcia – nic dziwnego, że jak poszedłem mając już niemal 40 lat do szpitala na badanie ogólne to usłyszałem – proszę pana, takiego EKG jak pan ma, to się nie zdarza w pana wieku. Pan ma serce! (i tu nastąpić miała rewelacja, która miała rozbawić i odprężyć, acz raczej wprawiła mnie w melancholijną zadumę). Ile razy mogę powtarzać – a nie mówiłem? Miałem rację. Tylko co z tego? Mieć rację, to wciąż domena Pana Miecia.

Nie wiem, jaka jest racja i jaka jest najbardziej wypasiona korzyść, bonus, procent, dywidenda do wypłacenia od tej konkretnej pełni Księżyca. Spece od astrologii papierów wartościowych z pewnością bardzo na niej skorzystali, Wróżki już podzieliły na miesiące naprzód dni i noce, godziny i minuty na prościusieńkie szufladeczki: tu pierz, tam gotuj, a tutaj posprzątaj, tu wypełnij kupon w totka, a tam oddaj PIT, jutro podlejesz kwiatki i pojedziesz na rutynową mammografię – w nadziei uzyskania, zarobienia, miecia jak najwięcej, wyciśnięcia burszynowych niemal żywic z każdego ułamka sekundy – nieustannego działania, dążenia do, ruchu za czymś i dokądś.

Prawdziwa sztuka zatrzymuje w miejscu. Prawdziwa astrologia jak każda, autentyczna sztuka, to jedno spojrzenie na wielki, jasny Księżyc nad głową, które unieruchamia totalnie – ciało i umysł. W medytacji poza jednostką i poza Oceanem.

Roman Fierfas

Dodaj komentarz