Istnieje wiele mitów i plotek na temat tej specyficznej „choroby”, bo czym tak naprawdę jest schizofrenia? Według dzisiejszej psychiatrii jest to zaburzenie psychiczne ujawniające się jeszcze w młodości z grupy psychoz endogennych. Schizofrenie, czyli dosłownie tłumacząc jest to rozszczepienie umysłu. Powstała hipoteza, że nie jest to jedno zaburzenie, a raczej grupa chorób. Uważa się, że dotyka ono zdolności poznawczych, emocji i zachowania. Przypuszcza się, że choruje na nią około 1% populacji w krajach cywilizowanych. Jest to bardzo zagadkowa i nie poznana do końca przypadłość. Lekarze wciąż nie wiedzą jakie są przyczyny jej powstania. Zastanawia mnie tylko, od kiedy ludzie zaczęli zapadać na tą dolegliwość, czyżby od zawsze? Czy schizofrenikiem można nazwać kogoś kto myśli inaczej niż reszta społeczeństwa? Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.
Pisząc ten artykuł, chciałbym opisać swoją własną przygodę z tym stanem umysłu, dlatego też opisuje to z perspektywy pierwszej osoby. W pewnych momentach możecie odnieść wrażenie, że to tylko gadanie szaleńca ale to wszystko wydawało mi się tak rzeczywiste jak to, że istnieję. Tego się nie da opisać słowami to trzeba poczuć samemu.
Cała rzecz zaczęła się latem 2010 roku, kiedy to mieszkałem w Krakowie. Na początku nie zauważałem wielkiej zmiany, wszystko działo się bardzo powoli. Po pewnym czasie pojawiły się początkowe paranoje dotyczące moich przyjaciół, miałem wrażenie, że rozmawiają o mnie kiedy tego nie słyszę lub chcą mi coś zrobić. Wiem, że to brzmi… właśnie – paranoicznie – ale chciałbym opisać te pozytywne rzeczy, których doświadczyłem jak i też te negatywne żeby lepiej naświetlić całą historie. Pewnego słonecznego dnia coś wzięło nade mną kontrolę tak, że nie byłem w stanie trzeźwo myśleć i kontrolować swoich czynów. Pojechałem na trzy dni do lasu nic nikomu nie mówiąc. W lesie rozpaliłem sobie ognisko i usiadłem tam razem ze swoimi wewnętrznymi demonami. Było to bardzo szamańskie doświadczenie gdzie zajrzałem swojemu własnemu strachowi w oczy. Czułem się potem o wiele silniejszy aczkolwiek przysporzyło mi to wiele kłopotów. Gdy wróciłem do swojego rodzinnego domu, z początku nic takiego się nie działo, a jednak coś było na rzeczy. Wtedy też zaczęła się moja podróż. Bez powodu i konkretnego celu zacząłem nocą wychodzić z domu i chodzić po mieście gdzie mnie nogi poniosą. Najciekawsze w tym było to, że podczas moich przechadzek, jak do dziś sądzę, kontaktowało się ze mną moje wyższe ja. Skąd mogłem to wiedzieć? To się po prostu czuło, moje wyższe ja potrafiło przewidywać przyszłość. Rozmowa toczyła się w mojej głowie. Ten głos pokazywał mi rzeczy piękne jak też bardzo negatywne. Wtedy nie sądziłem, że mogę być szalony, to wszystko wydawało się bardzo realne, myślałem, że udało mi się wejść na wyższy poziom postrzegania rzeczywistości.
Co było ciekawe to to, że ten głos przemawiał do mnie na różne sposoby, potrafił pokazać mi całą gammę uczuć, które były bardzo realne od szczęścia i wszechogarniającej miłości po ból i nieprzenikniony smutek. Jednakże stało się coś nieprzewidywalnego i pojawiły się paranoje o wymiarze kosmicznym. Wydawało mi się, że istnieje pewna grupa ludzi, którzy chcą mnie ukarać za coś, co zrobiłem być może w poprzednim życiu. Ci ludzie chcieli mnie zamknąć w jednej rzeczywistości na wieki gdzie będę cierpiał. Miałbym się tam nie przerwanie odradzać i miało to trwać w nieskończoność. To coś mnie naprawdę załamało i straciłem cały sens życia. Czyżby spowodowała to moja wiara w karmę? Uwierzyłem, że to najprawdziwsza prawda mimo, że nie miało to najmniejszego sensu. Jedyne o czym myślałem to skończyć ze sobą. Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, to do głowy przychodzą najróżniejsze pomysły a Ty wybierasz tylko ten najlepszy. W moim przypadku był to pomysł aby polecieć na Saharę i wypełnić swój zamiar. Na pustynię jednak nie doleciałem, ponieważ powstrzymała mnie dziwna i nieprzenikniona siła. Do dziś zastanawiam się co to było ale zawdzięczam temu swoje życie. Może był to mój opiekun albo wyższe ja, nie jestem w stanie tego stwierdzić. Udało mi się jednak dolecieć do Madrytu. Co się tam stało też jest dla mnie wielką zagadką, bowiem spotkałem tam po raz drugi swojego demona. Tym razem był silniejszy. Nie można nazwać tego walką, to było bardziej coś w stylu rozmowy. Od tamtej pory wyzwoliłem się z lęku przed śmiercią. Może to właśnie ta podróż miała na celu, do dziś tego nie mogę zrozumieć, aczkolwiek wiem, że jestem dużo silniejszy.
Dzisiaj kocham życie i ludzi, pojawiła się we mnie wszechogarniająca miłość, a także wiem, czym jest potęga mojego umysłu i wyobraźni. Widziałem rzeczy, przy których chrześcijańska idea piekła byłaby tylko czterogwiazdkowym hotelem. Kiedyś mój przyjaciel mi powiedział, że nie należy bać się ludzi, a samego siebie. Teraz rozumiem dokładnie co miał na myśli. Nasz umysł to jedna wielka zagadka, nie wiem czy kiedykolwiek zgłębimy jego mroczne zakamarki.
Ale czym tak naprawdę jest szaleństwo? To tylko kwestia umowna. Każdy, kto wyróżnia się, mówi o rzeczach, o których innym się nawet nie śniło może być nazywany szaleńcem. Mam pewną przyjaciółkę, która jest całkowicie zdrowa, niestety powiedziała parę słów za dużo i dzięki temu zdiagnozowali u niej schizofrenie paranoidalną. Przeraża mnie dzisiejsza psychiatra i sposób, w jaki traktują pacjentów. Według mnie to jest inkwizycja XXI wieku. Wiem co mówię bo sam to przeszedłem. Psychiatrzy traktują pacjentów z góry, nie próbują wejść w rozumowanie osoby, która choć trochę się różni od norm społecznych, a jedynie szprycują ją lekami w nadziei, że jej pomagają.
Oczywiście są dobrzy lekarze jak też Ci źli. Spotkałem kiedyś psychiatrę, który stwierdził, że tak naprawdę schizofrenicy mogą mieć rację, a to oni są w błędzie. Powiedział mi, że może być tak, że istnieje ta druga rzeczywistość, której zwykli ludzie nie są w stanie zobaczyć ani poczuć. Domyślam się, że u wielu osób, które czytają tą stronę można postawić taką diagnozę. Spytacie pewnie, na jakiej podstawie? Wystarczy, że macie otwarte swoje trzecie oko, wystarczy to, że inaczej patrzycie na rzeczywistość. Nie musicie mieć halucynacji czy rozdwojenia jaźni, aby być umownie „szalonymi”. Tak właśnie postrzega nas dzisiejsza psychiatria.
Choroby psychiczne są bardzo interesujące, ponieważ ludzie, którzy ich doświadczają przebywają w odmiennym stanie świadomości. Skąd możemy wiedzieć, że to oni nie mają racji a mamy ją my? No dobrze, możecie powiedzieć, że tego typu „choroby” to uszkodzenie mózgu i są na to lekarstwa jednak sami czegoś takiego nigdy nie doświadczyliście. Chciałbym was uświadomić, że takie osoby nie myślą, że są „chorzy” (specjalnie używam cudzysłowie, bo nie uważam żeby to była choroba), a całkowicie zdrowi i to co ich dotyka jest jak najbardziej prawdziwe mimo, że czasami nie ma sensu.
Szczerzę mam nadzieję, że ktoś się za to weźmie i zmieni dzisiejszą psychiatrie. Według mnie psychiatrami powinni zostawać ludzie, którzy sami doświadczyli czegoś takiego i umieją pomóc drugiej osobie czy wczuć się w jej stan.
Arian Czochański
Hej, może komuś pomoże – też mam stwierdzoną „schizofrenie paranoidalną” 2 pierwsze epizody przeżyłem strasznie… nie słyszałem już normalnych komunikatów od ludzi i świata tylko wszystko było „o mnie” w praktycznie każdych oczach widziałem „to coś” jakby każdy był w mojej głowie. Jednak z czasem gdy wyzbyłem się dużej ilości „lęku” no i poczułem że się obudziłem (w głowie praktycznie żadnej myśli- czyste tu i teraz) to zgodnie z zasadą „co wewnątrz to na zewnatrz” zobaczyłem że to wszystko odzwierciedla „mnie” dlatego słyszymy komunikaty o sobie – to wszystko co jest w nas widzimy/czujemy na zewnątrz. Jakbym rozmawiał z drugim człowiekiem i słyszał jednocześnie co mówi on jako persona i on jako wyższa jaźń. Jakby po prostu wszystko było jedną świadomością/Bogiem i po prostu żyło. Usłyszałem przez to wiele rzeczy których nie mogłem wiedzieć np idealnie przedstawiony schemat z dzieciństwa nad którym teraz pracuje… Jest to oczywiście moja teoria i moje doświadczenie. Podkreśle ze często też słyszałem dużo bez sensownych rzeczy ale myślę że to tylko moje lęki które się odzwierciedlały w świecie. Pozdrawiam i dzięki za ten wpis 🙂
Ja kiedyś zrobiłem taki eksperyment, będąc trochę śpiący włączyłem jakąś rozmowę z zamkniętymi oczyma słuchałem co tam leci, i w pewnym momencie byłem jakby lekko w fazie sennej, jakbym słyszał dwa głosy, jednym było to co mówili w wideo tj. ich głos mowy a drugi to albo mój umysł wrzucał jakieś interpretacje albo odczytywał prawdziwe rzeczy jakie odzwierciedlali ci rozmówcy a nie tylko to jak się prezentują.