Nikt nie zaprzeczy, że dziś, mówiąc to najbardziej ogólnie, żyjemy w ciekawych czasach. Tę wyjątkowość, która często kojarzy się raczej niedobrze, nazwijmy jak chcemy, mówiąc, że młodzież, nie zna słowa szacunek, że upadły normy moralne, że pokolenia żyją w innych światach i nie mogą znaleźć sprawnych sposobów komunikowania się, lub, że odczłowieczenie osiąga dziś swoje ekstrema czyniąc z człowieka maszynę za pomocą technologii oraz prawa, które zbyt często redukuje nas do papieru i podpisu.
Jak w tym świecie zachować wiarę w dobro, które jest ponoć przyrodzone ludziom? Jak rozpoznać tych, którzy mimo świata, w jakim żyją wciąż uparcie emanują światłem miłosierdzia? Wydaje się ponadto, że zadać należy jeszcze jedno pytanie, uwzględniające realia naszej obecnej rzeczywistości, a mianowicie: „Skąd mieć pewność, że ten, kto wydaje się dobry, jest nim w istocie?”
Zmiana jedyną trwałą rzeczą
Świat dzisiejszej rzeczywistości rządzi się zapewne odmiennymi prawami niż w przeszłości, a to choćby dlatego, że we wszechświecie nie istnieje nic, co nie podlega zmianie. Można to nazwać kosmicznym ewolucjonizmem. To jakby warunek zmienności dla zachowania trwałości. Nie ma w istocie rzeczy wiecznotrwałej w tym świecie. Podstawowe tworzywo wszystkiego, energia w formie materii rozpada się zawsze, tylko wymaga to odpowiednich ilości czasu. Nie powinno więc dziwić, że również sfera umysłowości i kultury zmienia swoje ramy i jakości. Nie jeden starszy człowiek powie, że wiele rzeczy, jakie dziś oglądają jego oczy było niewyobrażalnymi za czasów młodości. Niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego, jeśli chłodno ocenić ten fakt, jednak może nie do końca. Jest bowiem, znanych wiele głosów, iż czasy nasze są wyjątkowe, ale tych o jakie nam tutaj chodzi, nie przeczytamy w prasie, czy nie usłyszymy w telewizji. Mówią one, że czasy obecne zapchane są w większości „bylejakością”, tworami płytkimi, które przyzwyczajają masy do „niemyślenia” i oddawania swojego życia w ręce ludzi mówiących, co kupić, co jeść, czym się leczyć oraz wreszcie, wyznaczających normy etyczne i ustanawiających obowiązujące obrazy człowieka sukcesu, człowieka prawego, czyli powszechnie rozpoznawane stereotypy „właściwego” ludzkiego postępowania. O tym jak przenikliwie nasza rzeczywistość jest konstruowana, byśmy zachowywali się według pragnień elit, można przeczytać wiele prac. W tym miejscu chciałbym gorąco polecić książkę, która już jakiś czas temu skierowała moje myślenie na temat rzeczywistości na nowe tory. To znakomita praca dwóch autorów Anthony’ego Pratkanis’a i Elliot’a Aronson’a pt. Wiek propagandy. Przeczytamy w nich relacje z obserwacji uświadamiających nam, jak bardzo na nasze życie wpływają mechanizmy kontroli napędzające społeczeństwa, a szczególnie te bazujące na konsumpcji… Jednak jest w tej i innych książkach coś optymistycznego, a mianowicie to, że podświadomość ludzka, do której właśnie trafiają techniki manipulacji, może się bronić. Jak? Wystarczy nieco ponad to, by wiedzieć, że jesteśmy manipulowani. Z tą wiedzą, nasza podświadomość może wyłapywać z morza sygnałów te celowo emitowane i być na nie niemal niewrażliwą. Więc kluczem jest tu świadomość, czyli wiedza o istnieniu czegoś, na co nie chcemy być podatni. Wydaje się to proste. Jednak to działanie wymaga naszej zdecydowanej inicjatywy, a z tym już bywa gorzej. Autorzy pokazują jak często w ciągu dnia możemy ulec manipulacji, a przy dzisiejszej intensywności bombardowania człowieka informacjami bez wartości, szkodliwymi, zmanipulowanymi, podawanymi jako wiarygodne, oprawionymi w autorytety, albo rzekomo poparte badaniami… sprawa urasta do rozmiarów walki w wiatrakami. Jednak zmierzamy tu do spostrzeżenia czegoś innego, więc po kolei zastanówmy się chwilę…
Higiena umysłu
Pomyślmy nad tym jak nasz zwykły dzień kształtuje się pod wpływem czyichś zabiegów psychologicznych, marketingowych i socjotechnicznych. Jeśli zauważymy, że… – rankiem pierwsze radiowe wiadomości, które zapewne są zbiorem wyselekcjonowanych informacji, sprawiają, iż emocjonujemy się z powodu opisywanego w nich skandalu; że idąc do pracy widzimy setny raz baner reklamowy, który albo nas zirytuje, albo wprawi w chwilowo dobry nastrój z powodu pięknej dziewczyny wydrukowanej na nim; że większą część dnia stracimy na kompletowanie wymaganych w urzędzie dokumentów, kilkakrotnie pozwalając sobie na zdenerwowanie z powodu czasochłonnych procedur -uświadomić sobie możemy, jak wiele naszej energii życiowej ukierunkowujemy pod wpływem czyichś celowych działań. Nie ważne przy tym, czy irytuje nas dany fragment przestrzeni życiowej, lub czynność do jakiej zostaliśmy zobligowani przez życie w społeczeństwie. Czy nasze emocje rozjaśniają się, czy stają się ciężkie, jednakowo płyną wywoływane przez impulsy z zewnątrz. Przychodzą na myśl Archonci, Jaszczury i ziemskie ukryte agendy, zakulisowo kontrolujące kondycję planety, prawda? Gdzie w tym wszystkim nasza wolna wola? Oddaliśmy oto swoje wnętrze pod zarząd obcych wpływów. Zwróćmy tylko uwagę, jak biernie oddajemy się sterowaniu. Jedne elementy otoczenia nas rażą, inne przyciągają, a my nie wiemy nawet, że czasem te same organizacje stoją za jednymi tylko po to, by zwiększyć atrakcyjność drugich. Nie zastanawiamy się nad tym, że pozornie dwie przeciwstawne formy działalności nie mogłyby istnieć bez siebie, jak na przykład kościół i przemysł pornograficzny. Ich rozdźwięk popycha ludzi to w objęcia jednego, to drugiego, dając obu powody do działania. Pomyślmy również o partiach politycznych. Nie trudno ocenić, że codziennie setki tysięcy ludzi trwoni energię, będąc targanymi przez emocje wywołane rozgrywkami politycznymi. A przecież to niczego nie zmienia na lepsze. Niczego! Wręcz przeciwnie!Matka Teresa z Kalkuty, ponoć odpowiedziała kiedyś na zaproszenie organizatorów manifestacji antywojennej, że na żadną taką manifestację się nie wybierze, ponieważ gdyby zorganizowano manifestację propokojową, to chętnie by się do takiej akcji przyłączyła.Dlaczego tak zareagowała?Dlatego, że mówienie o tym, że wojna jest zła, to mimo wszystko utrzymywanie w świadomości ludzi obrazu wojny. Czy mnich w klasztorze, który pragnie oświecenia mantruje w ciszy „Zdecydowanie przeciwstawiam się wszystkim złym rzeczom, które uniemożliwiają ludziom osiąganie szczęścia!”? Oczywiście nie! On w ogóle nie dopuszcza do swojego umysłu rzeczy złych, skupia się jedynie na tym, co poprowadzi go do oświecenia.
Pomyślmy teraz, co dzieje się w naszych umysłach, kiedy kilkanaście razy dziennie reagujemy oburzeniem, irytacją, obrzydzeniem, ekscytacją, podnieceniem albo złością na informacje, ludzkie zachowanie, wydarzenia w naszym najbliższym otoczeniu, wszystko to, co nam się zwyczajnie nie podoba? Jesteśmy, okazuje się bezwolni, nawet jeśli chodzi o nasze emocje i uczucia, bo dajemy się wciągać w psychologiczną grę w dwa ognie, z tym, że w odróżnieniu od tej dziecięcej zabawy źródeł umysłowego ognia jest więcej i są one dla nas już często nawet niezauważalne, bo kto dziś powstrzymuje się od komentowania, narzekania, emocjonowania się podwyżkami cen, aferami korupcyjnymi, skandalami obyczajowymi? Więcej, bo trzeba powiedzieć sobie wprost, że takich sytuacji w ciągu dnia jest całe mnóstwo, od budzika, który wyrywa nas ze snu i każe zaprząc się w dyby systemu pracy, po reklamę, przerywającą film, która potrafi zirytować, aż do „głupiej” szczoteczki do zębów, która okazała się nie warta siedmiu złotych, bo ktoś zręcznie nas oszukał. Skala i mnogość impulsów manipulacji naszym wnętrzem poprzez emocje jest naprawdę przerażająca, ale najbardziej przerażający jest brak świadomości, bo ten, kto już ujrzał wroga, może się przed nim bronić…
Zatem, najprostszy fakt, jaki się z tym wiąże, to to, że nasze rozgorączkowanie niczego na lepsze nie zmienia! Oddajemy jedynie w ten sposób swój umysł i energię tym, których przeklinamy, wyśmiewamy, obmawiamy, czy oceniamy, którzy budzą nasz chwilowy zachwyt, albo rozniecają emocje, sprawiają, że czujemy się silniejsi w grupie pod wspólnym hasłem. Myślisz, że gdzie ta cała energia się podziewa? Płynie prosto do znienawidzonego polityka, pożałowania godnej skandalistki ze sztucznym biustem, krzykliwej sąsiadki i organizacji urządzającej protesty antywojenne, które absurdalnie mówią o wojnie najwięcej ze wszystkich. Chcesz z własnej woli zasilać takie istoty i takie organizacje swoją najcenniejszą energią życiową? Pomyśl o tym, kiedy poczujesz jak wzbiera w tobie oburzenie…
Jak wielu z nas tak naprawdę zadaje sobie trud dociekania, czy to, co nam się podaje ma jakąkolwiek wartość, jak często obserwujemy siebie z boku, by świadomie wypowiadać się o otaczającym nas świecie? Wiem i wierzę, że jest Was wielu, którzy nie oddajecie swojego światła na błahe pobudki, ale ciągła walka męczy i was, a wokół jest wielu takich, którzy nigdy jeszcze nie uświadomili sobie co się z nimi wyprawia! Człowiek to istota, która lubi wygodę, a z tej wrodzonej skłonności, korzysta dziś ta część społeczeństwa, która wie, jak z niej korzystać, by energie ludzkiej podświadomości i świadomości kierować tam, gdzie przysłużą się ich interesom, albo gdzie nie będą powodowały trudności w podtrzymywaniu manipulacji.
Rewolucja dotyka nawet dobra i zła
Jak wobec powyższych rozważań wygląda dziś wyobrażenie dobra i dobrego człowieka? Warto zrewidować nasze postrzeganie tych pojęć w związku z dzisiejszym zafałszowanym obrazem świata. Dobry człowiek to w pierwszym skojarzeniu ktoś, kto zapewne odbierany jest w dobrym świetle przez otoczenie, kogo działania powodują radość, ktoś wrażliwy na ludzkie potrzeby i krzywdę, troskliwy i wyrozumiały, od kogo można zawsze oczekiwać pomocnej dłoni. Trudno się nie zgodzić z takim opisem, jednak trzeba też przyznać, że jest on bardzo ogólny. Dziś to już nie wystarcza. Dziś jest to wręcz niebezpieczna definicja. Dziś wiele rzeczy jest w istocie czymś zgoła odmiennym, niż wydaje się być, a ludzie oceniani pozytywnie przez otoczenie, okazują się przebranymi w owczą skórę potworami. Jak więc określić człowieka dobrego, tak, by wpisał się w aktualne realia życia? Odpowiedź na to pytanie okazuje się być trudną i zmuszać nas do krytycznego spojrzenia na swoje przekonania, które czasem odruchowo projektujemy na ludzi.
Wielu już dziś rozumie, że życie otrzymaliśmy, by wzrastać, być radosnymi, rozwijać się i doświadczać, powiększać świadomość Życia, jako całości. Żyjemy jedni obok drugich i to wspólne bycie jest dla nas wspaniałą szansą na wzajemne wznoszenie ku światłu prawdy. Jednak skoro dzisiejsza prawda jest zagrzebana w plastik i zagłuszana przez retorykę zysku, jakimi mamy być dla siebie, by można nas nazwać dobrymi? Wydaje się, że i wyobrażenie bycia dobrym powinno dziś zostać zrewidowane, szczególnie w związku z powyższym obrazem świata. Jeśli uważasz, że gra manipulacji na skalę globalną odbywa się wokół Ciebie, że w istocie jesteśmy biernymi figurami na szachownicy, to, kogo według Ciebie potrzeba dzisiejszemu światu? Potrzeba ludzi wrażliwych, ale zdecydowanych, w pewnym sensie twardych i surowych, ludzi, którzy niemal siłą pozwolą sobie wyrwać innych z maskarady udawanej prawdy, choćby własnym radykalnym przykładem. Empatia i przenikliwość umysłu, ale i nieugiętość połączona z najgłębszą wiarą w wolność duszy człowieka, muszą dziś objawiać się z niespotykaną siłą, inaczej muru ogólnoświatowej iluzji wolności i świadomego życia oszukiwanych dzieci Boga nie sposób skruszyć. Jak to wszystko sprowadzić do dnia codziennego, do Ciebie i Mnie?
Przyszedł burzyć, a nie budować
Kiedy Jezus zaczął głosić, szybko obrzucono go błotem nazywając bluźniercą i szarlatanem, nawet posądzając o działanie z mocy szatana. Faktem było, iż sam przyznał, że nie przyszedł budować, ale burzyć, co mogło dodatkowo dać oręż oskarżenia jego przeciwnikom. On natomiast przyszedł zburzyć pokryte kurzem historii wyobrażenia o życiu, o Bogu, obyczaje przejęte od przodków, których świat już dawno nie istniał. Można by rzec, że był wywrotowcem. Po co to robił? Zapewne miał ogromną świadomość tego, jak bezwolnie ludzie jego czasów poddani byli rządom imperium rzymskiego, czy własnemu prawu Mojżeszowemu, zdezaktualizowanemu już nawet w jego czasach, ale przede wszystkim pragnął oddać ludziom wolność oraz pokazać, jak można żyć szczęśliwie. Co robił zatem wprowadzając swoje słowa w życie?Łamał prawo biblijne, obyczaje świątynne, nie dotrzymywał reguł świąt, mówił ludziom, że w nich samych mieszka Bóg, że Bóg nie potrzebuje ofiar, pieniądza w świątyniach, a także obnażał najniższe instynkty rzekomych autorytetów wiary. Powiedział, że droga do Boga jest w każdym z nas, więc nie w świecie mamy szukać szczęścia, ale w sobie. Wiesz już, co mam na myśli?Człowiek dobry dziś, w świecie, gdzie potrzeba ludzi odważnych duchem, nie będzie Ci mówił tylko tego, co chcesz usłyszeć, tak, byś nie poczuł się urażony. Powie Ci to, co myśli, byś miał świadomość.
BYŚ MIAŁ ŚWIADOMOŚĆ!
Człowiek taki, nie będzie się wahał z powodu obaw o opinię innych ludzi, tylko dlatego, że musi wystąpić przeciw obyczajom. Nie będzie się zastanawiał, kiedy widząc niesprawiedliwość przyjdzie mu stanąć po stronie tego, którego wszyscy chcieliby zlinczować. Człowiek taki wreszcie, nie zawaha się położyć na szali losu swojego życia, czy swoich dóbr, kiedy przyjdzie mu świadczyć o prawdzie. Człowiek taki nie zawaha się głośno wyznać wszelkich słów świadectwa swojej wiary w miłość.Czy taki człowiek dziś, nie zostanie nazwany wywrotowcem? Czy nie pomyślisz o nim „szalony”?! Zapewne spotykasz takich ludzi co dzień, ale nie często zdajesz sobie sprawę, że oni właśnie mogą być nazwani sprawiedliwymi. Szczerze mówiąc, to większość z nich nawet nie wie, ile dobra czyni, lub żyje w przeświadczeniu, że nie czynią niczego nadzwyczajnego. Zapewne większość z nich, nie jest ogólnie szanowanych, ani poważanych, bo przecież, kto dziś lubi tych prostolinijnych i szczerych, niekierujących się pruderią i stęchłą etyką powierzchownej religijności. Ci ludzie są dziś otoczeni pogardą, jak o nich mówił sam Jezus, słowami: „Przeto będą Was mieć w nienawiści z mojego powodu”. (Kwestię interpretacji tożsamości duchowej tych, którzy mają doświadczać owych rzeczy z powodu Jezusa i ich nazwę, pozostawmy ocenie każdemu z osobna, by nie uchodzić za krzewiciela którejkolwiek „jedynie słusznej” doktryny).
Czas biegnie dziś szybciej niż kiedyś, dlatego i zmiany w człowieku muszą zachodzić szybciej, jeśli chcemy rozwinąć skrzydła ducha i wznieść się ponad ciężar materialnego mozołu. Więcej dlatego będzie wokół nas bólu, który kuje w nas żar świadomości, więcej nieprzewidywalności i zrządzeń losu, które miotać nas będą po świecie jak liście na wietrze. Więcej silnych przeżyć, które naszego ducha wytrzepią z kurzu przyzwyczajeń i myśloschematów. To czas rewolucji, ale odgrywającej się przede wszystkim w naszych wnętrzach. Nie ma już wiele czasu na dumanie pod brzozą i spędzanie popołudnia na kontemplacji swojego życia. Dziś wszechświat testuje nas z ogromną częstotliwością dotykającą granic naszej wytrzymałości. Każdego dnia masz okazję, by jednym słowem, decyzją, pokazać swoją gotowość do wejścia w nową rzeczywistość.
Nie zastanawiać się! Czas się kończy!
Kiedy przychodzi moment zastanowienia, czy mam zaproponować pomoc kobiecie z dzieckiem, która targa bagaż, starając się dotrzeć na przystanek, a dziecko zaczyna płakać, mam szansę wysłać w świat sygnał „Jestem świadom, że wszyscy jesteśmy jednością, o którą pragnę dbać z największą troską!” Jeśli się nie odważę, znajdę sobie jakąkolwiek wymówkę, poniosę porażkę. Kiedy znów stanę wobec słów oskarżenia i obelg, które podniosą we mnie najsilniejsze emocje i ulegnę im wybuchając w słownej szarży, poniosłem porażkę, a wszechświat odebrał przekaz: „Nie wierzę w swoje boskie pochodzenie, nie umiem dostrzec go w drugim człowieku”. Po takich przygodach być może wydarzenia staną się mniej gwałtowne, ale to może jednocześnie oznaczać, że nie jestem gotów na więcej, na większą odpowiedzialność i większe kroki, ku większej świadomości, dlatego wszechświat odpuszcza… Przecież, „komu więcej dano, od tego będzie się więcej wymagać!”
Rozejrzyj się i zastanów, czy patrząc na człowieka nie patrzysz na etykietki, jakie przykleiło mu społeczeństwo, czy nie pogardzasz tymi, którzy właśnie niosą Ciebie na swoich plecach, kiedy ty nieświadom wydarzeń, jakie się dzieją pod skórą rzeczywistości, wierzysz w to, co zostaje Ci podane na talerzu oficjalnej (czyt. – łatwiejszej) wersji życia i nie odważasz się podjąć wyzwania wszechświata, który daje Ci ofertę zdobycia rzeczy naprawdę wielkich. Przy czym sama wielkość rzeczy, też dziś wygląda inaczej, bo zwykły człowiek, który wyciąga rękę i pragnie zażegnać wieloletnie spory i któremu w końcu się to udaje, mimo, iż sam poświęca zdrowie i wysłuchuje psychicznych prześladowań, więcej przemienia w złoto, niż ten, kogo chwali nawet i sam papież. Wielu z nas zmaga się z ciężarami, których my nie widzimy. Wielu z nas żyje w cieniu, a tak naprawdę dokonuje czynów godnych naśladowania. Pięknie pisze o nich Łazariew, mówiąc, że w dzisiejszych czasach nikczemnicy i wyrzutki, okazują się być świętymi. Wielu wyglądających na niewartych uwagi, jest w istocie aniołami w przebraniu. Czynienie dobra dziś jest wielce ambitnym zadaniem, nieprawdaż? Pokój z Tobą – Źródło w materii!
Łukasz „Tauril” Michewicz