Jakiś czas temu na łamach ProjektInfinitus.pl został opublikowany bardzo ciekawy artykuł o pionowej uprawie roślin. O ile sam pomysł takiej uprawy jest niezwykle interesujący, o tyle nie spieszyłabym się z określaniem projektu jako „ekologiczny”. Zanim rzeczywiście taka uprawa stanie się ekologiczna („wykorzystanie nadwyżek energii wygenerowanej przez miasto czy nadwyżki wodne”), trzeba najpierw zbudować odpowiednią konstrukcję (wieżowiec) i cały „system”, który umożliwi uprawę. Wznoszenie nowego budynku z nieekologicznych materiałów nie jest ekologicznym rozwiązaniem. Chociaż może lepiej zbudować taki wieżowiec pod uprawę roślin niż pod kolejny biurowiec? W każdym razie w innej części Europy (i świata) można zaobserwować podobny trend – uprawę warzyw i owoców w mieście, na pionowych konstrukcjach, dachach budynków lub przestrzeniach niewykorzystanych, zapomnianych przez miasto lub nawet w centrum miasta. Dziś chciałabym zaprosić na wirtualną wycieczkę do małego miasteczka w północnej Anglii, którego mieszkańcy w ciągu kilku lat wspólnie przekształcili krajobraz z szarego przemysłowego, na kolorowy, pełen warzyw i owoców.
Wyobraź sobie…
… wyobraź sobie, że przechadzasz się ulicami swojego miasta, podziwiając wszechobecną zieleń. I nie są to tylko krzaki, drzewa czy trawniki. Otaczają Cię różnorodne i barwne gatunki kwiatów, ziół, owoców i warzyw. Czy to możliwe? Pam Warhurst z miasteczka Todmorden udowadnia, że jak najbardziej.
Todmorden to niewielkie miasteczko w północnej Anglii, liczy sobie 15 tysięcy mieszkańców. Grupa kilku osób postanowiła zmienić coś w życiu, zapoczątkować swego rodzaju rewolucję w myśleniu. A jak to najszybciej zrobić? Pam mówi: „Zadaliśmy sobie pytanie: «Czy istnieje język, który bez względu na wiek, zarobki czy kulturę pomoże ludziom odnaleźć nową drogę życia, spojrzeć na świat i jego zasoby w inny sposób i współdziałać inaczej? Czy jest taki język? Czy takie działania można powielić? Wygląda na to, że odpowiedź brzmi ‚tak’. Tym językiem wydaje się być jedzenie»”.
Czy się udało? Jak najbardziej. Zmienili krajobraz z miejskiego, szarego i nieprzyjemnego na kolorowy, pełen warzyw, owoców i ziół – i to zaledwie w ciągu 4 lat. Wszystko powszechnie dostępne. Zrobili to nie czekając na zastrzyk gotówki, czy też sprzyjające okoliczności. Po prostu zaczęli, udowadniając tym samym, że „niemożliwe” staje się „możliwe”. To, czego potrzeba to „jedynie” zapał do pracy, wiara w realizację pomysłu i realne działania.
Zachęcam do obejrzenia filmiku – krótkiego wystąpienia Pan Warhurst o przemianie miasteczka. Pam opowiada o swoich działaniach z pasją i poczuciem humoru, „zarażając” zapałem do pracy. Gorąco polecamy do obejrzenia, burzliwych dyskusji i (zadanie dla chętnych) wprowadzania w życie. 🙂