Według najnowszych badań za pomocą superkomputera przeprowadzonych w oparciu o nowy model matematyczny proces ocieplenia klimatu na Ziemi może przebrać dużo bardziej dramatyczny obrót niż się tego spodziewano, a Ziemia ostatecznie może upodobnić się do planety Wenus. Wcześniej sądzono, że zwiększona emisja dwutlenku węgla prowadzić będzie do ocieplenia atmosfery a następnie wyemitowania nadmiaru energii w kosmos, zaś temperatura dojdzie do równowagi w której choć w cieplejszym klimacie, będzie można nadal żyć na naszej planecie. Okazuje się jednak, że według nowych badań efekt może być zgoła inny i nasza planet może z czasem zacząć przypominać Wenus pozbawioną wody, z gęstą kwasową atmosferą nie nadającą się do życia.
Według badań Na Wenus kiedyś również istniały oceany i woda, jednak woda odparowała pozostawiając gęstą atmosferę złożoną z dwutlenku węgla oraz związków kwasowych. Temperatura na Wenus wynosi obecnie 464 stopnie Celsiusza a ciśnienie dochodzi do 90 atmosfer.
Badania klimatologa James Hansen którego cytuje National Geographic doprowadziły go do wniosku, że proces cieplarniany na Ziemi prowadzić może do efektu znanego z Wenus. Woda która paruje z oceanów podczas ciepłej pogody zamieniając się w parę wodną staje się nie tylko gazem cieplarnianym ale zaczyna stanowić warstwę izolacyjną która nie dopuszcza do uwolnienia nadmiaru ciepła poza atmosferę. W wyniku tego stanu rzeczy następuje eskalacja i dalszy proces jeszcze intensywniejszego ocieplenia. W pewnym monecie kiedy zostanie przekroczona masa krytyczna temperatur (kiedy już będzie dla nas z pewnością dużo za ciepło) dojdzie do uwolnienia wody i odparowania jej w kosmos, podczas gdy w atmosferze pozostaną duże ilości dwutlenku węgla, oraz związki kwasowe i mineralne. Byłby to koniec naszej cywilizacji i nieodwracalna zmiana planety.
Scenariusz ten jest niewesoły jednak możliwy. Jednocześnie nie wygląd na to aby obecne programy geoinżynierii były dobrą odpowiedzią na ten problem. Wyglądają bardziej jak eksperyment niż coś co ma dać pewny rezultat, poza tym zakładając nawet, że stanowią próbę powstrzymania takiej katastrofy klimatycznej, to czy na pewno jest to lepsza odpowiedz na problem, niż zwyczajne rozpoczęcie reform u podstaw działania naszej obecnej cywilizacji? Rabunkowe wydobycie surowców naturalnych oraz masowa produkcja ponad potrzeby a następnie duże ilości niszczonego sprzętu to proces który nie pozostaje bez znaczenia dla naszej atmosfery i jakości życia na Ziemi. Prowadzenie takiego przemysłu jaki mamy i jednoczesne próby kontrolowania degradacji atmosfery przypominają jazdę z samobójczą prędkością w której kierowca ledwo jest w stanie utrzymać kierownicę a mimo to, nie chce on zwolnić. Oby z tego nie było kraksy bo stawką jest całe życie na Ziemi.Czy ludzkość zacznie kiedyś żyć świadomie?