Wszyscy wiemy, jak zaraźliwy potrafi być uśmiech oraz że w jednej chwili potrafi rozjaśnić komuś dzień! Jednak jaka jest jego ukryta siła?
Przypomnij sobie (jeśli możesz), co się zdarzyło parę dni temu, a może nawet wczoraj. Wiesz, co mam na myśli. Nie usłyszałeś, jak dzwonił twój budzik (który na pewno jest zepsuty) i zaspałeś do pracy.
(A niech to!)
Zbiegasz ze schodów na łeb na szyję, wpadasz do kuchni i chwytasz jogurt z lodówki. Niczym gazela, bez wahania, wyskakujesz z kuchni – gdy nagle jogurt wyślizguje ci się z rąk i rozlewa po całej podłodze! Jednak warto podkreślić, że wcale nie po podłodze kuchennej… O NIE… zaledwie kilkanaście centymetrów od niej… prosto na dywanie w salonie!
(Wspaniale!)
Jesteś już prawie na progu drzwi wejściowych, kiedy klucze wypadają ci z ręki, a ty próbując je podnieść, potykasz się o swoje buty i lecąc naprzód, zaliczasz uderzenie w klamkę od drzwi!
(Auuuuuuu… boli!)
Pokonując „tysiące” schodków w drodze do samochodu i jednocześnie cały czas rozcierając sobie obolałą głowę, na której pojawił się już guz wielkości jajka, nagle uświadamiasz sobie, że zapomniałeś zabrać telefonu. No nie! To okropne! Potrzebujesz telefonu, by móc pisać ze znajomymi, stojąc na czerwonym świetle, czyli na każdym rzecz jasna! Wykonujesz więc „monumentalny” skok na z powrotem na górę, aby odnaleźć swój telefon, który specjalnie ukryły przed tobą jakieś ciemne moce! No dobra! Nareszcie! W drodze… i wtedy… jak można się było spodziewać… oto on…
(TEN samochód!)
Pytasz: jaki samochód? Ten, który z całą pewnością znalazł się na drodze tylko i wyłącznie po to, by doprowadzić cię do białej gorączki! Kiedy wreszcie masz okazję, wciskasz gaz do dechy, aby się do niego zbliżyć. Kiedy go mijasz, czujesz, że po prostu musisz dać wyraz swojemu „poirytowaniu”, obdarzasz więc osobę nim kierującą jednym ze spojrzeń ze swojego repertuaru „dobrych manier kierowcy” tylko po to, by ku swojemu niezadowoleniu przekonać się, że nie zwraca ona na ciebie najmniejszej uwagi!
(Że co? Eh!)
Jednak dla pewności wciąż obserwujesz ją w lusterku wstecznym, aż tu nagle… BUM! Jest! Ogromna, czarna plama na samym środku twojego przedniego zęba!
(No nie!)
I po co zrobiłeś całe to zamieszanie z powodu pomylenia twojego zamówienia w Starbucksie!
(Nic dziwnego, że patrzyła na mnie z takim uśmieszkiem!)
Teraz już ten niewielki ucisk w głowie przemienił się w pełnoprawny ból…tak… GŁOWY! Całe to zamieszanie, a jest dopiero siódma rano! Brr!
Brzmi znajomo? Wiem, że tak, bo wszystko to przydarzyło się właśnie mnie! Co gorsza, czy nie wydaje ci się, że każda kolejna rzecz, która idzie nie tak, pociąga za sobą się jeszcze przynajmniej z dziesięć innych, które mają dopiero nadejść (co jeszcze?)? Jedyne, czego ci brakuje, to zepsuty nastrój, który z pewnością nie opuści cię aż do końca dnia.
Oczywiście jesteś pewien, że żadna z tych rzeczy nie wydarzyła się z twojej winy, jako że, co nie ulega najmniejszej wątpliwości, to właśnie one WPĘDZIŁY cię w ten parszywy nastrój! Czyż nie?
Czy jest jednak możliwe, że to my sami możemy zmienić tak przejmująco zły dzień w taki, który będzie wręcz zadziwiał nas swoją wspaniałością?
Hm… tak… tak… już to słyszeliśmy… pozytywne myślenie, pokój, miłość itd.… Jednak spróbujmy zastanowić się nad tym w nieco inny sposób. Jeśli prześledzisz poszczególne pory dnia, jedna po drugiej, zakładając, że nie masz żadnej kontroli nad jego przebiegiem, sytuacja (jak dotąd) wygląda tak:
Przez „zepsuty” budzik zaspałeś… jogurt sam wyfrunął ci z ręki… to wina dywanu, że leży tam, gdzie leży… tak samo jak kluczy, że spadły ci na podłogę (co, nie wiedzą, że się spieszysz?), butów, które sprawiły, że się potknąłeś, drzwi, które były otwarte i znajdowały się na twojej drodze, telefonu, że się przed tobą ukrywał, schodów, że były „monumentalne”, samochodu i jego kierowcy, który znajdował się na drodze tylko po to, by doprowadzić cię do szaleństwa, baristy, który celowo podał ci niedobrą kawę… i wreszcie, tej ogromnej, czarnej plamy za to, że znajdowała się na twoim zębie, kiedy ty wrzeszczałeś na baristę! Kiedy pomyślisz o swoim dniu w ten sposób, wydaje się to zwyczajnie niemądre, prawda? A nawet zabawne! Mimo to twój nastrój uległ pogorszeniu – taką przyjąłeś perspektywę i się jej trzymasz!
Czy możemy jeszcze coś z tym zrobić?
Sprawdźmy.
W dalszej części dnia… postanawiasz wziąć się w garść i zażyć trochę ruchu. No przecież obiło ci się o uszy, że zajęcia grupowe to świetny sposób na rozładowanie stresu! Tak więc, zapominając o pracy, kierujesz się do najbliższej siłowni. Parę minut po przybyciu na zajęcia (które okazują się być połączeniem tańca i aerobiku) dostrzegasz gibką, pełną energii, uśmiechniętą, niedorzecznie szczęśliwą instruktorkę, która zaczyna od przedstawienia się i równie szybko przystępuje do włączenia muzyki! Całą swoją uwagę skupiasz na stopach instruktorki, próbując załapać kroki i cały czas myśląc, że nigdy nie będziesz w stanie poruszać się tak, jak ona! Jednak w końcu mówisz sobie: „No co jest!” i zaczynasz po prostu cieszyć się tą chwilą. W miarę jak upływają zajęcia, twoja uwaga przenosi się ze stóp instruktorki na jej twarz – zauważasz na niej niesamowity uśmiech! Rozglądasz się po całym pomieszczeniu i widzisz ten sam szczęśliwy uśmiech również na twarzach pozostałych osób! I właśnie wtedy dzieje się to… Kim jest TA osoba z TYM uśmiechem? Dlaczego to TY?
(To JA!)
Jak to możliwe po tak fatalnym początku dnia? Ten uśmiech nie tylko odsunął wspomnienie tego, jak ten dzień się rozpoczął, ale także przepędził ten nieproszony ból głowy!
(Nie do uwierzenia!)
Po zajęciach, w drodze do domu (lub do pracy) twoja perspektywa jest już zupełnie inna! Teraz masz ochotę śmiać się z tego wszystkiego, co miało miejsce zaledwie kilka godzin temu. A w dodatku czujesz, że teraz masz kontrolę nad przebiegiem tego dnia! Wszystko tylko dzięki uśmiechowi!
(Zwykłemu, zaraźliwemu uśmiechowi!)
Jednak czy zmianie uległ tylko twój nastrój? Ależ nie! Równie głębokie są zmiany fizjologiczne, jakie się pojawiają! Jak pokazują badania, zwykłe uśmiechanie się może poprawić pracę twojego układu odpornościowego. Działa ono korzystnie również na układ krążenia, ponieważ prowadzi do obniżenia ciśnienia krwi będącego jednym z przykrych skutków ubocznych stresu. Zwrotne reakcje mimiczne (takie jak naśladowanie czyjegoś uśmiechu) modyfikują przetwarzanie neuronowe informacji emocjonalnych w mózgu, co oznacza, że kiedy się uśmiechamy, aktywowane są mózgowe obwody nerwowe odpowiedzialne za emocje i odczucie szczęścia! A co z mięśniami zaangażowanymi w powstawanie tego uśmiechu? Czy wiedziałeś, że ich liczba przewyższa liczbę mięśni odpowiedzialnych za to niezbyt przyjemne marszczenie brwi? W ten sposób uśmiechanie się sprawia, że wyglądasz i czujesz się młodziej! Potrafisz wyobrazić sobie, jak byś wyglądał i jakie byłoby twoje samopoczucie, gdybyś częściej się uśmiechał, niż gniewał?
(A to ciekawe!)
Ważne, aby pamiętać o uśmiechu! Nigdy nie wiesz, czyj dzień możesz dzięki niemu zmienić!
Może nawet twój własny.
„Nigdy nie poznamy całego dobra, jakie może dać zwykły uśmiech.” ~ Matka Teresa
Uśmiechałem się do dzieci w parku – myśleli, że pedofil. Uśmiechałem się do mężczyzn na ulicy – myśleli, że gej. Uśmiechałem się do kobiet w pubie – myślały, że chcę je poderwać, albo się z nich śmieję. Jeden uśmiech, jedna intencja, wiele mylnych interpretacji.